Był rok 1987. Wyjechałyśmy razem z córką na wakacje w trasę objazdową po Europie. Najpierw była Austria, następnie Niemcy, Belgia i Holandia aby znów przez Niemcy wrócić do Polski. Przejechałyśmy kilka tysięcy kilometrów podróżując samochodem. Ostatni etap podróży – Niemcy wtedy nazywane RFN. Zatrzymałyśmy się u moich przyjaciół pod Kolonią. Piękne lato i sezon truskawkowy w pełni. Codziennie podczas śniadania Inga rozmawiając z nami robiła przetwory z truskawek, ponieważ przepis był bardzo prosty zanotowałam go i teraz podaję, gdyż wszystkie niezbędne składniki można dostać i u nas w każdym super markecie (wtedy było to marzenie ściętej głowy).
Składniki:
Truskawki 1 kg (obranych i opłukanych), 1 kg cukru żelującego wg upodobania.
Ja dodaje cukier żelujący 1: 1 Diamant, ale używamy to co każda pani domu uznaje za dobre dla niej i jej rodziny. (Sa jeszcze inne rodzaje tego samego cukru jak 2:1, 3:1, proszę sprawdzić w sklepie co paniom odpowiada najbardziej, ponieważ tylko od nas samych zależy jakiego cukru użyjemy do naszych przetworów). Podaję kilka informacji o cukrze używanym przeze mnie: Cukier Diamant 1 : 1 jest produkowany z nie rafinowanego cukru trzcinowego, pochodzącego z wyspy Reunion i dlatego nadaje konfiturom owocowego, intensywnego aromatu, bogatej barwy i wyjątkowego smaku Nie zawiera barwników oraz środków konserwujących, więc konfitury uzyskują wyjątkowy, naturalny aromat, a owoce nabierają głębokiego smaku. Cukier ten idealnie nadaje się do wszystkich owoców. Truskawki obsypuję cukrem żelującym, gotuję wodę, 1,5 – 3szklanek , dodaję owoce zagotowuję, gotuję tylko 1 minutę lub odrobine dłużej (chodzi o to aby owoce w żadnym razie się nie rozgotowały i pozostały w całości). Zwracam szczególną uwagę na to aby truskawki były całe nie rozgotowane. Gorące truskawki wkładam do wyparzonych słoików i zakręcam ustawiając dnem do góry na ściereczce, do wystudzenia.
Oto cała sztuka magika.
Truskawki w żelującym cukru są tak samo dobre jak świeże, zachowują kolor, dla mnie najważniejsze jest aby nie były rozgotowane tylko w całości, wtedy w słoiku wyglądają pięknie, co ważne tak zrobione owoce nie tracą koloru a smak – sama poezja. Polecam szczególnie dla dzieci w okresie zimowym, gdy na rynku sa tylko mrożonki, wtedy zrobienie budyniu, dodanie pysznej galaretki i nasz maluch ma deser lub szybkie drugie śniadanko.
W ten sam sposób postępuję z morelami, brzoskwiniami, wiśniami i czarną porzeczką. Sposób jest łatwy i prosty, co teraz w dobie pośpiechu jest ważne dla młodych pań domu, a zreszta piękne słoiczki opisane własnoręcznie z kolorowymi czapeczkami przewiązanymi wstążeczką jakże pięknie będą wyglądały na półce w spiżarni.
Mam nadzieję, że w tym roku truskawki pomimo kataklizmów, powodzi i ulewnych deszczy jednak będą dostępne na rynku, a w każdym bądź razie będziemy je mogli kupić na naszym ulubionym targu. Ja od lat kupuję owoce i warzywa na targu Szembeka przy ul. Zamienieckiej w Warszawie u Eli i Daniela. Towar mają pierwszorzędny, codziennie świeże dostawy i wiem jedno, że owoce pochodzą z dobrego znanego źródła, a to najważniejsze.
Życzę wszystkim Paniom domu udanych przetworów!
Serdecznie pozdrawiam
Wasza Jadwiga
29 maja 2010 - 8:48
Truskawki bardzo lubimy. W formie świeżej. Niestety, w tym roku ma być z tym kiepsko. Będą chińskie ( myśmy tam sadzonki sprzedali, a oni zalali swiat i tym towarem), a one jakieś inne. Skośnookie. Ale gdy sie nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma… Pozdrawiam
29 maja 2010 - 9:44
Moja mama całe życie smażyła truskawki ale w zeszłym roku jak był sezon truskawkowy to gdzieś tam wyjechał, dzwoni i mówi tylko ZRÓB TRUSKAWKI, więc ja elegancko jak mama kazała kupiłam 20 kg Diamantu 20 kg truskawek od znajomych co mają plantację i heja to pakowania ich w te słoiki 🙂 to 2 dniach były wszystkie zawekowane. Mama wróciła i się pyta czy usmażyłam truskawki. Uczciwie jej powiedziałam, że nie. To wywołało efekt tsunami: a mówiłam, A prosiłam, A ZOSTAWIŁAM pieniądze, CZY TY MOGŁABYŚ RAZ ZROBIĆ TO O CO CIĘ PROSZĘ. I tak coraz głośniej. Poszła po coś do spiżarki a tam wszędzie stały truskawki w słoiczkach wybiegła i znowu zaczyna przecież mówiłaś że nie smażyłaś, a ja na to, że nie smażyłam. Tata jej w końcu wytłumaczył i ma w tym roku diamantować jak będą truskawki bo teraz te po 14 zł to się mało kalkuluje przy takiej ilości jak zwykle robimy w domu…
29 maja 2010 - 10:49
Świetny sposób, na pewno wypróbuję. Ależ mi smaka narobiłaś hi hi 🙂
Uściski.
29 maja 2010 - 11:19
Dzielne kobiety, jak ja Was podziwiam! Pieczenie, smażycie, wekujecie, marynujecie, obieracie, szatkujecie, ważycie i z uśmiechem na ustach utrzymujecie dawne tradycje kuchenne. A ja co? Totalne lenistwo spowodowane po pierwsze brakiem pewnych produktów i faktem, że dzieci wyfrunęły z gniazda i nie ma komu jeść. Polskie produkty na wyspie były od dłuższego czasu dostępne, ale w mocno okrojonym zakresie. Wczoraj, jako że piątek, relaks pełny, poszliśmy do lokalnego pubu na drinka a tuż obok wyrósł polski sklep. Malutki, ale kusi. Weszłam więc, a dwie panie sprzedawczynie do mnie grzecznie po polsku i po angielsku „dzień dobry” ( a nie jak w niektórych tu miejscach bywa „czego”). Dobry początek. Patrzę na półki a tam wszystko: szyneczki, kiełbaski, bryndza, sereczek, oscypki, kefirek, masełko, śledziki, nawet jajka od Gajewskiego! Sklep jak za dawnych czasów, mały, ale wszystko co chcesz, masz. Totalnie mnie z nóg zwalił jednak jeden produkt – OGÓREK MAŁOSOLNY!!! Toż ja go od wieków nie widziała! Miałam ochotę napisać „Poemat Na Temat”, ale łzy mi papier zalewały. Widzicie Moi Drodzy jak to łatwo polkę z Polski wywieźć, ale ogórka z niej skasować się nie da!
29 maja 2010 - 14:23
Andrzeju,
truskaweczki są pyszne i w śmietanie, i z cukrem i same aby były oczywiście świeże, z dobrego źródła, chińskie mi nie przemawiają do rozumu, natomiast przetwory są po to aby w zimie smak lata przypomnieć. Trzeba coś robić dla naszych rodzin.
pozdrawiam
29 maja 2010 - 14:25
Aleksandro,
prosze proszę, nie wiedziałam, ze jesteś takim skarbem dla własnej mamy i męża serdecznie gratuluję, a diamant się sprawdził ? prawda no i diament miał diamant!
Na truskawki do przetworów trzeba troszeczkę poczekać, ale przepis już jest.
serdeczności
29 maja 2010 - 14:31
Kochana Beato,
kiedyś nad morzem w Cetniewie to było na plaży najpiękniejszej na świecie chodzili tacy młodzi ludzie w czapeczkach ze skrzynkami różnych , różnistych rzeczy i wołali m.in
ogórki małosolne, kto nie kupi to p…..ę albo i tak
mężu, mężu nie bądź głupi niech ci żona cytronetę kupi, albo tak, cytroneta napój boski nawet łysym rosną włoski i inne takie rymowanki a moja córka oczywiście cytronetą się opijała do bólu, ile razy szli tyle razy była grana cytroneta.Dzisiaj gdy wszystkiego jest w bród, można tamte czasy powspominać z uśmiechem, a ogórki małosolne i u nas cieszą się powodzeniem, więc rozumiem Twoje tęsknoty, tym bardziej, ze koperek zeżarły ślimaki, a czy nowy będzie nie wiadomo, ale wiadomo, że macie polski sklepik z różnymi smakołykami! Brawo, a my przygotowania do przetworów robimy a mój ślubny to mnie pyta czy ja te przetwory to na III wojnę szykuję ?
No nie, żadnych wojen nie przewiduję, ale pyszności miło mieć pod ręką własnego wyrobu, jak Aleksandra w swojej spiżarni
całusy!
29 maja 2010 - 14:34
Jolanno,
jak widzisz nie jest to tylko mój wymysła, ale również Aleksandry, która walnęła w zeszłym roku solidną partię diamantowych przetworów, znaczy sposób dobry, polecam,
serdeczności
29 maja 2010 - 14:35
Beato,
nawet jajka od Gajewskiego, Grześ maczał w tym palce ?
J
29 maja 2010 - 15:57
A Broń Cię Boże kobito, fuj!!! Ale ciasta od Gajewskiego i jaja od niego to dobra firma! A teraz skoro u nas pogoda zrobiła beeee…….to ja do kina, oglądać marokoańskie plenery a na te truskawki i inne przetwory, jak pasożyt, któregoś pięknego dnia z ukochanym zjawimy się i wyżremy Wam pół piwnicy! 😉
29 maja 2010 - 16:11
I ja jadłam już w tym roku ogórka małosolnego z polskiego sklepu- P O E Z J A. Tak naprawdę to można tutaj obyć się bez wielu rzeczy ale ogórki chodzą za na w dzień i w noc:(
29 maja 2010 - 16:33
Beato,
nie strasz mnie tak bardzo bo się zalęknę, byłaś i jakoś nie dojechałaś, więc czekam teraz.
pozdrówko
miłego oglądania marokańskich plenerów, bylimy w Maroku, oj bylimy straszny upał, a do Marakeszu nie dojechalim, przez te moje noge!
29 maja 2010 - 16:35
Zośko,
jak wy takie osy na te ogórasy małosolne, kto nie kupi tratatatata, to może ja wam jaką paczuszkę z nimi sruuu i już macie swoje?
No jak wy dziewczynki na to? Cooooooooo?
Całuseczki i serdeczności narazie bez ogóreczków małosolnych..
29 maja 2010 - 16:39
Beato,
ciasta od Gajewskiego kupuję regularnie teraz i w Panoramie, i Promenadzie i Sadyba Best mall mają stoiska i nawet na moim ukochanym targu przy Zamienieckiej co się nazywa targ Szembeka też są , pycha, ale ja nie ja na diecie do sierpnia, a jak przyleci to ja bede miała rozmiar , że hohoho
29 maja 2010 - 19:09
Ogóreczki mój sąsiad-pasjonat ( mecenas lat 90 z dniami) kupuje zawsze na bazarku na Kole. Twierdzi, że tam znajduje takie, jak za młodu(!). Dzięki za wspomnienie Cetniewa. Ja wielbiłem je, kiedy nie było modne jako wczasowisko- za to jako kuźnia Stamma i Keveya. Było cichu, uroczo i … zawsze smacznie. Pozdrawiam.
29 maja 2010 - 20:41
Andrzeju,
Cetniewo moje kochane Cetniewo, pół życia tam spędziłam, z szermierką w której pracowałam, z judo które trenowałam, byłam nawet opiekunem judo z ramienia Ministerstwia Sportu czyli GKKFiTu albo GKKFiS, a później to były wczasy w Cetniewie a później badmintoniści w Cetniewie i moje odpoczywanie w Cetniewie w zimie, no i organizowane przeze mnie Mistrzostwa Europy Kadetów w roku 1989 i 1990 w Cetniewie gdzie Janusz Kluczyński był dyrektorem i Cetniewo kwitło, później inni nim rzadzili i już nie było tak kwitnąco a ja przeniosłam się do Spały i znów kwitło wszystko bo Tomkowski nią zarządzał jak trzeba do momentu kiedy go wyrzucili tak po prostu a on sprawy w sadzie pracy wygrał dwa lata był na emeryturze i teraz znowu zarzadza COS OPO Spała, bo nigdy nie wiadomo kiedy sobie o nas przypomną.
29 maja 2010 - 23:28
Witaj Jadwigo, cieszę się, że moje pisanie i zdjęciowanie znalazło Twe uznanie (o rany, rym niezamierzony!). Pozwolisz, ze porozglądam się troszkę u Ciebie i… już czekam na truskawkowy sezon :):):) Serdeczności, Gosia
30 maja 2010 - 2:44
Z przetworow to ja robie tylko malinowa nalewke albo ananasowa.
Moze dlatego ze nie mam swoich owocow a moze dlatego ze sa rozne dostepne przez caly rok. Jest jeszcze jedna opcia, szczyt lenistwa 😉
U nas chyba tez jest taki cukier, moze nie ma az tak duzego wyboru jak w pl, bo pewnie jest jeden jedyny jak znam zycie, ale teraz musze popatrzec na polkach z ciekawosci.
Serdecznosci Zasylam
30 maja 2010 - 9:21
Eliizka,
jak znam Ciebie(troszeczkę)to znajdziesz i coś tam machniesz, będzie jak znalazł na zimę waszą bo u nas teraz ma być lato, to ma być już jakiś czas trwa i nie wiadomo czy w końcu będzie tylko zapwiedź wiosny przez cało lato, bo zimno, kto widział w maju 11 stopni w dzień a w nocy różaneczniki przymroziło , no co to jest ja się pytam?
serdeczności
30 maja 2010 - 9:22
Ellizka,
a tak w ogóle moje drzewko genowefa pigwa kwitło, nie wiem czy owoce będą ale jak tak to bedzie naleweczka pigwówką u nas zwana, znaczy genowefą pigwą.
30 maja 2010 - 10:09
Gosia,
bardzo dziękuję, za wizytę, zapraszam częściej, tak ja jak
przylatuję z przyjemnością do Ciebie, bo lubię Twoje pisanie,
pozdrawiam
30 maja 2010 - 14:12
He, he ta „paczuszka” to drożej by wyniosła niż lot do Polski. Jest pomysł,że teraz jak w lecie polecimy to jedna torba z powrotem będzie tylko z ogókami:)
A kto to jest GAJEWSKI???!!!
30 maja 2010 - 16:33
Zośko,
W Warszawie była cukiernia na Krakowskim koło Harendy Gajewscy i tam wyroby cukiernicze pyszne byli, teraz on się rozprzestrzenił i jest wszędzie a wyroby ma jak dawniej pyszne i można se kupić a nie jak te durne jakie piec.No to jak to bedzie z temi ogórasami znaczy każdy po torbie z ogórkami w ręku o Jezu jak Ty to wszystko przerobisz ?
A tak w ogóle Grześ jest bratem Beaty, ma dziewczyna szczęście
Całusy
30 maja 2010 - 16:43
Kurde, Wy wszystkie takie ustosunkowane, ino jo z ty prowincji, a nie mata jakich córek do obżenienia to może chociaż w ten sposób by się człowiek wkryncił?
30 maja 2010 - 18:29
Zośko Kochana,
no to ja jak w dym, mam wnuczkę dwudziestoletnią, piękna jest ale to może nie takie ważne z punktu widzenia babci, ale językami gada fransuski i angielski a tera studiuje japonistykę, no i co Ty kochana na to? AAAA?
całusy
30 maja 2010 - 19:43
Na dwa zdania wracam do wspólnie ulubionych miejsc. Cetniewo poznałem jeszcze grubo przed Januszem; kiedy był to komunikacyjnie koniec świata. I wespół z moim ówczesnym szefem, za namową Papy Stamma zakochaliśmy się tam z okresemi sztormowymi. Na Janusza też było fajnie, ale to już była supecywilizacja. Zbyszek Tomkowski rzeczywiście jest mistrzem. Ba, arcymistrzem – jako organizator i gospodarz. Wie, że jedną mam tylko doń pretensję. Gdy e-mailem ucieszyłem się, że sprawiedliwość z mądrością wzięły górę nad małością i głupotą; i gdy pogratulowałem powrotu – nawet odbioru listu nie pokwitował. Wiem, że potem Mu było głupio, ale mnie z tego powodu jest głupio do dzisiaj. Pozdrawiam truskawkowo.
30 maja 2010 - 20:04
Ja widzę ,ze jest wspólny temat:)
30 maja 2010 - 20:13
Andrzeju,
Cywilazcja Cetniewa odbywała się na moich oczach, powstawały hale, sale treningowe, pływalnia, nowa odnowa bilogiczna dla sportowców, fizykoterapia,hotele ich modernizacja, bo poprzednie mieszkanka były co tu dużo mówić do kitu, wszystko się zmieniło i teraz jest to europejska stolica centrum treningowe, a Spała? Zbyszek zawsze był skromną osoba i wiele razy po prostu był zbyt skromny aby odpowiedzieć aby odezwać się, bo go miłe słowa przerażały i zawsze mi mówił, dziewczyno, jak mówią o mnie dobrze to będę miał kłopoty, i tak było. Jeździłam do niego wtedy gdy był i gdy go nie było, jestesmy przyjaciółmi wtedy gdy u niego było i dobrze i źle i gdy u mnie nie działo się najlepiej, dzwonił i mówił, tłumaczył podtrzymywał i za to go właśnie cenię, nie tylko za to, że wspaniale zarzadza COS OPO Spała, wiesz, ze najlepsze imprezy NOKIA Polish Open w badmintonie zorganizowaliśmy właśnie w Spale?
Wielki, skromny człowiek, wielkim wiele się wybacza…
30 maja 2010 - 21:19
Dorzucam, żeby moja opinia była pełna- ja też Zbyszka wielbię. Inaczej bym się nie wściekał na lipcowe głupoty (oraz Jego niezasłużone kłopoty) oraz nie radował, że przeminęły… Jedno i drugie. Zresztą jeden z wpisów blogowych kiedys Osobie i problemowi poświęciłem. Laurkowo, lecz prawdziwie. Tylko że teraz w ramach Zbyszkowej skromności nie bardzo mam odwagę wpadać tam z wizytą. A czasem by się chciało, bo blisko i miło… Pozdrawiam.
30 maja 2010 - 21:27
Zośko,
nasze wspólne tematy od lat bo co rzucisz beretem to albo Cetniewo i papa Stamm, albo Kevey od szkoły szermierczej, albo masz Giżycko, albo masz COS Zakopane, albo Szczyrk, albo, albo, albo i ciągle łapiemy się na tym, ze wspólne wspomnienia mamy i jak tu nie wspominać? a przecież do tego i młodsi byliśmy!
Ja też!
Całusy
30 maja 2010 - 21:29
Andrzeju,
a ja myślę, sobie, że to nie tak wpadać do niego zawsze trzeba, bo on to bardzo lubi i nie jest głupi aby tego nie doceniać, ostatnio mi powiedział kobiet a przyjeżdżaj że bo nie wiem do kiedy jeszcze będę, dasz wiarę?
Wpadnij ni e patrz ani oglądaj się czy pokwitował czy nie,
ja wysłałąm mu listem poleconym dużym coś i też nie dał głosu zadzwoniłam a on, wiecz dziewczyno, że kocioł mi stanął i uruchamiałem trzy dni i w głowie mi nie było nic innego, wieć po prostu jedź!
Pozdrawiam
31 maja 2010 - 6:45
to fajny pomysł z tymi truskawkami, chyba nawet spróbuję. Chociaż u nas robi się jedynie grzyby i powidła śliwkowe.
31 maja 2010 - 7:39
randdal,
Truskawki są ok ja robię powidła śliwkowe bo bardzo lubię szczególnie z plackami ziemniaczanymi.
Pozdrawiam serdecznie
31 maja 2010 - 10:57
Kobieto, placki i powidła? Życie chcesz mi obrzydzić???? To jak ten śledź w czekoladzie!!!! Jak placki to z mięskiem pikantnym, tak jak chilli con carne a jak mięska nie lubisz to z grzybkami uduszonymi na ostro. Ale wracając do truskawek to zanim napiszę co chcę napisać podam najpierw, że piszę na trzeźwo, bez sporzycia żadnego alkoholu! Truskawki najlepsze są z…..pieprzem! Tylko musi to by drobniutko zmielony pieprz. Posypać delikatnie, wtedy aromat i smak jest niepowtarzalny. Pierwszy raz spróbowałam w hotelu Ambassador przy Kensington Gardens, kiedy mnie chef znakomity do tego namówił. Z obrzydzeniem popatrzyłam na te posypane truskawki i zaczęłam się zastanawiać czy zwrócę je w tempie expresowym. O dziwo, nie. Pycha!
31 maja 2010 - 13:47
Ale plama, spożycie napisałam przez „rz”! Dwója z ortografii!!! To jednak chyba alkohol miał miejsce…..
😉
31 maja 2010 - 18:59
Beatko,
placki ziemniaczane zawsze podaję z powidłami śliwkowymi gdyż są one smaczne i najlepsze, zaś placek z mięskiem u nasz nazywa się po węgiersku i wtedy jest on smażony na dużej patelni, jest duży z duż ilością mieska gulaszowego na ostro. A truskawki z pieprzem i szampanem sa naprawdę pycha jedliśmy i piliśmy!
Pozdrowienia
1 czerwca 2010 - 10:42
ŚWIETNY , APETYCZNY przepis . Ja robię dużo przetworów z truskawek , A w tym roku wykorzystam Twój przepis , tylko poszukam tego cukru DIAMANT-u. Na szczęście mam swoje truskawki , więc nie muszę jeść skośnookich .
Jadziu , podzielę się z tobą moim ulubionym przepisen na truskawki w syropie . Litr wody gotuję z kg. cukru . Ciepłym syropem zalewam ułożone w słoikach truskawki . Wekuję . pozdrawiam 🙂
3 czerwca 2010 - 7:07
Margetach,
dziękuję bardzo za nowy super prosty przepis na truskawki, wspaniale, że podałaś nam swój, dziewczyny bedą teraz mogły wykorzystać, który będzie im pasował i mają oba przepisy bardzo proste. Cukier diamant w supermarketach szukaj.
jest napewno
pozdrawiam serdecznie
20 czerwca 2013 - 11:04
TEn przepis nie jest dobry!!! Z tego wychodzi kompot a nie konfitura a dałam 2 szkl wody!!! W ogle po jakiego tam ta wodaaaaa!!!
20 czerwca 2013 - 13:02
Grazia
nie wiem dlaczego uważasz, że ten przepis nie jest dobry, podałam wg własnego wykonania cukier żelujący diamant 1 kg na 1 kg truskawek i 1 szklanka wody, podałam że 3 kg truskawek to od 1,5 do 3 szklanek wody i 3 kg cukru żelującego, zawsze robię w ten sam sposób i zawsze wychodzi dobrze, więc prośba napisz dokładnie jak to zrobiłaś, może jakieś nieścisłości się zakradły? pozdrawiam
j