Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca listopad 2015

O Zbigniewie Zborowskim i jego książce „Trzy Odbicia w Lustrze” napisałam na moim blogu 5 stycznia 2014 r. Recenzja była entuzjastyczna, gdyż autorem jest mężczyzna, który nie bał się napisać książki o trzech krwistych kobietach. Link do mojej recenzji podaję poniżej.

http://www.okiemjadwigi.pl/trzy-odbicia-w-lustrze/

PĄKI LODOWYCH RÓŻ autor Zbigniew Zborowski

PĄKI LODOWYCH RÓŻ
autor Zbigniew Zborowski

Dzisiaj skończyłam czytać kolejną książkę Zbigniewa Zborowskiego „Pąki Lodowych Róż” wydana przez Wydawnictwo Zysk i S-ka w październiku br. Na okładce znalazłam adnotację Saga rodzinna.

Sama okładka też nieco przypomina „Trzy Odbicia w Lustrze” zaczęłam podejrzewać, że jest to kontynuacja poprzedniej książki. Miałam rację! Książka jest świetnie napisana urzekająco i z rozmachem. Znajdujemy się na Wołyniu, w Polsce, Moskwie, Afganistanie, Czeczenii. I choć czasy wojenne prawie się skończyły, prawie stanowi wielką różnicę, ponieważ wojna tli się zarówno w Afganistanie jak i Czeczenii a obecnie na Ukrainie. Opowieść jest historią o poszukiwaniu tożsamości, o ludzkiej tragedii, o odkrywaniu rodzinnych tajemnic. Wraz z autorem przemieszczamy się w czasie i przestrzeni, szukamy rzeczy niemożliwych, jesteśmy czynnymi obserwatorami. Postacie są wyraźne, jasno zarysowane. Wojna i łagry na Syberii, budowanie fabryki swierdłowskiej, umieranie setek tysięcy ludzi w rosyjskiej tajdze, w warunkach urągających ludzkości. Determinacja przeżycia, nawet tych, którzy w niedalekiej przeszłości mieli cieplarniane warunki. Odkrywanie innej krwiożerczej rzeczywistości, gdzie najtwardsi z twardych mogą tylko przeżyć.

Miłość w tych warunkach wydaje się niemożliwa, a jednak jest silna, przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. Uczestniczymy w życiu, które ma różne oblicza.

W książce „Trzy Odbicia w Lustrze” autor opowiadał nam o rodzinie Anny o jej babci, która wyciągnęła Annę z sierocińca.

Teraz przyszedł czas na Bartka, jej męża oraz jego babcię Natalię Hryniewicz.  Natalka jako siedemnastoletnia dziewczyna przebywa w majątku rodzinnym na Wołyniu. Los nie jest dla niej łaskawy rzuca ją do Lwowa, napad Niemiec ZSRR na Polskę, spreparowany akt oskarżenia powoduje jej uwięzienie w Brygidkach, ta wątła ładna dziewczyna już w tym więzieniu poznaje jakże okrutny smak wojny. Później wyjazd za bratem w nieznane. Niespodziewanie znajduje się w tajdze, dostaje do ręki siekierę i ma nią wyrąbać swoją przyszłość. Tu poznaje prawdziwe życie. Patrzy na śmierć tysięcy osób., Już powinna nie żyć, jednak cudem ocalała, ciągle żyje, sama nie wiedząc jak to możliwe. Prowadzi ją jakaś siła, niewidzialna determinacja. Nienawiść i miłość, splatają się i stają motorem jej działania. W końcu dziwnym splotem okoliczności odnajduje w sobie niezwykłą siłę, określa cel i dąży do niego. Towarzyszymy jej w Moskwie, Warszawie i w końcu Milanówku i Józefowie. Losy jej splątane są z wysokimi rangą ludźmi późniejszego Peerelu oraz notabli rosyjskich. Jednak zanim to się stanie Natalia wraz z polsko-radziecką armią uczestniczy w walkach II wojny światowej. Jest podoficerem łącznościowcem, odznaczonym w walkach o Berlin.

W Józefowie odwiedza babkę Natalię jej jedyny wnuczek Bartek. Śledzimy ich losy z zapartym tchem.

Śmierć Zosi, babci Anny wprowadza wielki zamęt. Babcia przestrzega wnuczkę o grożącym jej niebezpieczeństwie. Witold powraca. Warto przeczytać link do recenzji która napisałam, aby przypomnieć sobie kim był Witold.

Razem z Anną poznajemy historię życia Natalii, babci Bartka. Uczestniczymy w wojnie w Afganistanie, gdzie Borys wraz kolegami odnosi sukcesy w walkach, aby w jednej chwili stracić zaufanie dowódców. Przenosimy się do gangsterskich melin Moskwy, gdzie wyrok zapada nadzwyczaj szybko. Podróżujemy z Wierą do splamionej krwią Czeczenii, na Ukrainę i do Doniecka.

Każdy z głównych bohaterów ma swoją narrację. Swoje racje. Nie ma miejsca na morał, bo racja tutaj jest tylko po jednej stronie.

Zbigniew Zborowski obala mit, że w roku 1945 skończyła się wojna. Ona trwa na świecie cały czas. Pokój to pojęcie mityczne, a najbardziej ze wszystkiego liczy się władza, dotycząca wielu dziedzin życia. Pokazuje, ze często wyprawa na wojnę to brak władzy nad sobą samym, nad własnymi emocjami, poczuciem krzywdy i odrzucenia. W „Pąkach” znajdujemy takie wojny, Zborowski analizuje procesy myślowe bohaterów, odkrywa motywy postepowania, sposób dochodzenia do podejmowanych decyzji.

Jego bohaterowie Natalia, a szczególnie mordercy Borys i Wiera mają ludzkie uczucia.

Zborowski nie jest moralizatorem, patrzy na świat, nikogo nie poucza, nie ocenia, nie jest nauczycielem.

W „Pąkach” wiele się dzieje, akcja jest dynamiczna i trzyma nas w napięciu od pierwszego do ostatniego rozdziału.

Polecam wszystkim!

Wydawnictwu ZYSK i S-ka  dziękuję za przesłanie egzemplarza do recenzji

Gabi moja wnuczka i lipican w Piber

Gabi moja wnuczka i lipican w Piber

Stadnina w Piber ( na zdjęciu moja córcia Agnieszka)

Stadnina w Piber ( na zdjęciu moja córcia Agnieszka)

Dzisiaj zapraszam wszystkich do lektury dla mnie szczególnej. Książkę dostałam od mojej córci, która od wielu lat jest miłośniczką koni. Dawno temu sama jeździła konno w maleńkiej stadninie w Pyrach. Zawoziłam ją swoim nowym samochodem, aby moje dziecko w czasach siermiężnego socjalizmu aby mogła realizować swoje marzenia. Później w wieku 17 lat pojechałyśmy na długą wycieczkę po Europie. Na rok przed maturą postanowiłam pokazać Agnieszce trochę świata, wtedy już zupełnie nieźle znała język angielski stąd mój pomysł. Kilka miesięcy przygotowań, setki telefonów, wiele rozmów, organizacja eskapady. W końcu wyruszyłyśmy. Pierwszy etap podróży Austria i Wiedeń. Kilka dni pobytu. Kunstmuseum, obrazy, Peter Breughel, Caravaggio, Rembrandt, Rubens,  sami najlepsi, zawrót głowy, który najpiękniejszy,? Na drugim piętrze

lipicany w stajni Piber Austria

lipicany w stajni Piber Austria

dziesiątki obrazów Canaletta. Uczta dla ducha, uczta dla ciała a w głowie szum!

W końcu Hofburg i Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy. Niestety nie było nam dane zobaczyć występów tańczących koni. Były wakacje i konie wraz jeźdźcami zwanymi Berajterami były na wakacjach. Oczywiście wtedy nie wiedziałyśmy gdzie! Nasza wiedza dotyczącą Hiszpańskiej Dworskiej Szkoły Jazdy była minimalna.

Po wielu latach marzenia o koniach stały się faktem, a pobyty w Wiedniu zaowocowały ponowną wizytą w Hofburgu, udziałem w pokazach białych tańczących koni lipicanów, o których wiemy już znacznie więcej. Białe ogiery, konie o krwi „bardziej niebieskiej” niż jakiekolwiek inne, wyhodowanych przez koniuszych Habsburgów pod koniec XVI wieku w słoweńskiej Lipicy. Tutaj w Wiedniu tańczyły do muzyki Haendla, Chopina Straussa.

„..Tradycję hodowli tych koni zainaugurowano gdzieś w roku 1580 przywiezieniem dziewięciu andaluzyjskich, (dlatego przymiotnik „hiszpańska”) ogierów reproduktorów, jako protoplastów cesarskiej rasy koni, którą zamierzano

Frank Westerman Czysta Biała Rasa

Frank Westerman
Czysta Biała Rasa

wyhodować: o atletycznej budowie i dobrych manierach, godnych Domu Habsburskiego. Lipizzans are human beings like us ”- ciągnął konferansjer….Powtórzył to twierdzenie w poważnym języku niemieckim , bez wyjaśnień i bez ironii. Mieliśmy zobaczyć białe ogiery, które umiały tańczyć walc wiedeński, niebawem zaś, jako punkt kulminacyjny przewidziano skoki baletowe, na przykład kurbetę czy kapriolę – figury „szkoły nad ziemią”

Dlatego postanowiłam zaprosić was do przeczytania książki Franka Westermana pod tytułem „Czysta Biała Rasa”. Urodzony w 1964 r  autor jest Holendrem, pisarzem, dziennikarzem, korespondentem zagranicznym. Pracował w byłej Jugosławii a także w Rosji. Był jednym z dwóch holenderskich dziennikarzy, którzy dotarli do Srebrenicy po masakrze w 1995 r. W Polsce ukazały się jak dotąd dwie jego książki „Inżynierowie Dusz” i „Ararat”.

Dla autora głośnych „Inżynierów dusz” pretekstem do snucia opowieści o XX-wiecznej Europie i ślepych uliczkach, w które brnęła nauka, stała się historia koni rasy szlachetnej, można powiedzieć arystokracji końskiej -lipicanów.

W czasie wojen napoleońskich kilkakrotnie je ewakuowano.  Cesarstwu Austrio- Węgierskiemu jak i słoweńskiej stadninie kres położyła – pierwsza wojna światowa. Później odnowił ją Mussolini, ale konie „rozpierzchły się” po Europie, a nawet debiutowały w Hollywood. Historia lipicanów splata się także z dziejami III Rzeszy – Hitler ściągał je, bowiem z byłej monarchii w głąb Niemiec, jego naczelny koniuszy pracował zaś nad wyhodowaniem idealnego konia

Piber stajnie klacze i źrebaki brązowe

Piber stajnie klacze i źrebaki brązowe

wojskowego. Na kartach książki Franka Westermana pojawiają się także marszałek Tito i wojna w byłej Jugosławii, obozy zagłady, niesławny Łysenko oraz propagatorzy rasowej czystości.

Holender nie unika, dydaktycznych banałów (główny wniosek: istotą człowieczeństwa jest działanie wbrew naturze). Rezultaty dziennikarskiego śledztwa Westermana są bardzo ciekawe. Udaje mu się odtworzyć zawiłe i fascynujące losy lipicanów podczas II wojny i tuż po niej.

Podtytuł książki Franka Westermana brzmi „Cesarskie konie, genetyka i wielkie wojny” – i opisuje on idealnie zawartość książki. Wraz z autorem udajemy się na wycieczkę do współczesnych stadnin, słuchamy wykładów o Mendlu, Darwinie, Lamarcku o propagandzie totalitaryzmów.  Najwięcej miejsca jednak zajmuje historia wojennych tułaczek koni, jako ze lipicany uciekały przed wojnami, co najmniej czterokrotnie. Jak wysoko je ceniono skoro zawsze znajdowano kogoś, kto ryzykował życiem dla bezpieczeństwa stada?

Piber stajnie lipicanów

Piber stajnie lipicanów

Na łamach książki autor prowadzi nas nie tylko trasami ucieczek koni lipicanów, ale także zgłębia naturę ludzi. Jego niedopowiedziane pytania, i odpowiedzi, które budzą jeszcze więcej wątpliwości.

Co takiego znajdujemy w białych ogierach, (które rodzą się czarne, lub brązowe, aby po kilku latach stać się siwymi, pięknymi końmi), że armia amerykańska w czasie II wojny światowej naraża swoich żołnierzy w akcji ewakuacji stadniny lipicanów?

Cóż jest w nich takiego, że wielu totalitarnych przywódców państwowych uważało je za dobro strategiczne? Być może chodzi o niezwykłe przymioty charakteru, może o dystyngowany wygląd, (choć, jak pisał autor cytując jednego z rozmówców, każdy hodowca przyzna, że pod względem harmonii budowy lipicanowi daleko do ideału) a może po prostu o to, że biały ogier karnie wykonujący swój taniec był dobrem luksusowym, wyznacznikiem statusu? Cóż, na to pytanie czytelnik musi już odpowiedzieć sobie sam.

Znajdujemy również wątki osobiste, relacje i radość dziecięcych lat opisujących młodość autora mieszkającego wówczas w pobliżu szkółki jeździeckiej, w której przypadkowo przebywał jedyny w Holandii rozpłodowy ogier lipicana.

Piber a lipican jeszcze nie jest dorosły na zdjęciu z Michałem

Piber a lipican jeszcze nie jest dorosły na zdjęciu z Michałem

Ewolucja lipicanów zazębia się z tragiczną historią, początek dwudziestego wieku przynosi totalitarne ideologie i dwie wojny totalne, rodzi się idea eugeniki. Już sam tytuł książki Westermana sugeruje raczej próby wykrystalizowania czystej rasy aryjskiej niż szlachetnego wierzchowca. Autor nie ukrywa paraleli pomiędzy założeniami habsburskich koniuszych a nazistowskich specjalistów od genetyki. Projektowanie nadczłowieka nie różni się niczym od hodowania nadkonia (überpferd?).

Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy, koń w charakterystycznej lewadzie

Hiszpańska Dworska Szkoła Jazdy, koń w charakterystycznej lewadzie

„Czysta biała rasa” wciąga. Pisząc historię koni, Westerman pokazuje hitlerowską ideologię, powstania i upadki władców i monarchii oraz wojenną zawieruchę z biernej perspektywy białego lipicana.   Jeden z bohaterów jego książki trafnie ocenia: „Gdy dotykasz lipicana, dotykasz historii”. Europy, wojen napoleońskich, Habsburgów, I wojny światowej, Hitlera, amerykańskiego generała Pattona. To Patton tak naprawdę uratował Szkołę i lipicany przed śmiercią albo zjedzeniem przez bratnich żołnierzy z Armii Czerwonej. Szkoła może dziś spokojnie świętować prawdopodobnie, dlatego, że wprost nie kojarzy się z nazizmem.

koń lipicański z Agnieszką w Piber

koń lipicański z Agnieszką w Piber

Hitler, Austriak z urodzenia, nie lubił koni, może ich się bał? Był wegetarianinem i wolał Blondie, owczarka niemieckiego. Poza tym hitlerowscy ideolodzy potrzebowali niemieckiego konia, a nie austriackiego, białego konia o czarnych oczach. Od 1938 do 1945 r. jeźdźcy ponoć tylko raz w czasie pokazu powitali hitlerowskich notabli salutem „Heil Hitler”. Stadninę lipicanów mieli również Nicolae i Elena Ceausescu. Białymi końmi w zaprzęgach szczycili się liczni dyktatorzy z Trzeciego Świata. Ronald Reagan zażyczył ich sobie na uroczystości zaprzysiężenia na prezydenta USA. Jakoś tak się stało przez wieki, że stały się symbolem prestiżu i władzy. Lipicany to zaledwie sześć  linii krwi o imionach ojców: Conversano, Favory, Pluto, Neapolitano, Siglavy i Maestoso. Były założycielami sześciu dynastii w obrębie rasy. Ich

Stadnina koni lipicańskich w Piber

Stadnina koni lipicańskich w Piber

imiona przechodzą z pokolenia na pokolenie. Czerwcowy pokaz odbył się na świeżym powietrzu – na reprezentacyjnym Heldenplatzu (placu Bohaterów). Przewodniczyła mu księżna Helena, najstarsza córka króla Juana Carlosa I Burbona, siostra obecnego króla Hiszpanii Filipa VI. Po pokazie goście – we frakach albo długich sukniach – przeszli parę kroków do cesarskiego Hofburga, gdzie od 450 lat mieści się Szkoła.  Tam pokazy rocznie ogląda około trzystu tysięcy turystów, a zobaczyć balet lipicanów to zobaczyć cesarski, konserwatywny Wiedeń. Docieramy do muzeum Albertina, obok  inne wizytówki starego Wiednia: hotel Sacher i Opera. Przed Albertiną na placyku skromny, ale wymowny pomnik, a właściwie instalacja. Dwa głazy z kamieniołomów obozu koncentracyjnego Mauthausen. Wmontowane w głazy monitory. Przed nimi rzeźba (z drutu

Ujeżdżalnia w Piber

Ujeżdżalnia w Piber

kolczastego) – postać człowieka czołgającego się po chodniku w upokarzającej pozie. To wiedeński Żyd. Na ekranach zmontowane kroniki filmowe z 1938 r., roku anschlussu Austrii do III Rzeszy. Na ekranach non stop widać twarze śmiejących się wiedeńczyków – zachwyconych, że Żydzi czyszczą ich chodniki. Przypomina mi się książka, o której pisałam- Edmunda de Waala „Zając o bursztynowych oczach”, a pomnik? Nie daje spokoju, tak jak porywająca historia białych lipicanów.

Busko Zdrój

Park Sanatorium "Włókniarz" Busko Zdrój

Park Sanatorium „Włókniarz” Busko Zdrój

Od czasu do czasu należy przejrzeć silnik samochodu., wymienić filtry, olej, a jesienią zmienić opony na zimowe. Dbamy o rzeczy, sprzątamy, myjemy naczynia, układamy w szafach nasze rzeczy wietrząc je przed zimą, przygotowujemy się do długich zimowych dni i jeszcze dłuższych wieczorów.

Czy tak samo przygotowujemy siebie? Czy należycie dbamy o swoje ciało, czy choć trochę poświęcamy mu uwagi? Nie, nie chodzi mi o codzienne mycie, manicure czy też pedicure, albo wizytę u fryzjera w celu ufarbowania odrostów, lub dokonania modnego obcięcia włosów. Chcę was zapytać, czy od czasu do czasu wyjeżdżacie do sanatorium na kompleksowe odnawianie swojego ciała, na odpoczynek, a także zabiegi odnawiające i regenerujące organizm? Od pewnego czasu staram się nie zapominać o leczniczych wyjazdach „do wód”. Tak pięknie, dawno temu określano wyjazdy do Mariańskich Łaźni, do Baden Baden, czy na południe Europy. Lato w tym roku było piękne, upalne  a przed nami sześć miesięcy mrocznych dni, długich wieczorów. Zadbajmy o siebie. Jeżeli mamy możliwość krótki wyjazd „do wód” dobrze nam zrobi. Kąpiele solankowe, siarkowe, jacuzi, kąpiele perełkowe, masaż podwodny, bicze szkockie przywrócą równowagę naszemu znerwicowanemu organizmowi. Przecież leczenie nerwic wodą znane jest od lat.

W tym roku postanowiłam wyjechać na kilkanaście dni. Tym razem na celowniku Busko Zdrój Sanatorium „Włókniarz” ul. Rokosza 1. Na skierowanie w ramach NFZ trzeba długo czekać, więc postanowiłam pojechać prywatnie. Sanatorium daje możliwość zarówno prywatnym kuracjuszom, można tez skorzystać z leczenia ambulatoryjnego. Wybrałam termin, uzgodniłam z działem rezerwacji i jutro raniuteńko wyruszam w drogę. Przede mną tylko 256 km. Mam nadzieję dojechać na godzinę ósmą rano, zakwaterować się i zdążyć do lekarza chirurga  rehabilitacji, który po zapoznaniu się ze stanem mojego skołatanego zdrowia ustali indywidualną rehabilitację podczas mojego pobytu. Liczę bardzo na kąpiele siarkowe pomagające na układ kostno- stawowy, układ ruchu. Terapia lecznicza, balneologia na bazie wód siarczkowych, to największy skarb w Sanatorium, które od lat jest renomowana firmą nie tylko w Polsce ale i w Europie. Woda leczniczo-siarczkowa ze złoża „Dobrowoda” bez domieszki z wodą wodociągową jest podstawa zabiegów. Na stronie www.Sanatorium Włókniarz.pl możecie dowiedzieć się więcej, ja tylko zacytuję dwa zdania:

zdj. Piotr Kaleta park Sanatorium Włókniarz Busko Zdrój

zdj. Piotr Kaleta park Sanatorium Włókniarz Busko Zdrój

„….Każdy zabieg to 100% niezwykłej, swoistej wody leczniczej, przez co ten dar natury jest  odpowiednio spożytkowany.

Sanatorium „Włókniarz” posiada własne ujęcie wody leczniczej „Dobrowoda G-1”. Swoista woda lecznicza – siarczkowa  wydobywana  ze strefy  głębokościowej 165 m – 228 mppt.”

O moim pobycie w sanatorium jeszcze w tym tygodniu napiszę więcej, gdy już będę wiedziała jakie zabiegi zostały mi przepisane, oraz po pierwszych doświadczeniach leczniczych. Zabieram aparat fotograficzny, aby udokumentować odpowiednio pobyt. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się czegoś więcej proszę pytajcie albo w komentarzach albo przyślijcie zapytanie mailem. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie  pytania i interesujące was tematy. Mój układ kostno- stawowo mięśniowy, nogi, kolana wymagają kapitalnego remontu, jednak jak wiecie jestem osobą obciążona gdyż od półtora roku mam zamontowany stymulator. Reasumując muszę uważać na zabiegi, które w moim przypadku trzeba dostosować do stanu mojego zdrowia (zresztą ta zasada obowiązuje zawsze i leczenie jest dostosowywane indywidualnie dla każdej osoby).

Życzcie mi udanego pobytu, dobrego humoru, udanej rehabilitacji abym mogła wam opisać moje zmagania samej ze sobą, abym przezwyciężyła swoją słabość,  abym wróciła w lepszej formie. O moich zmaganiach napiszę w kolejnym poście. Do usłyszenia!

Wasza Jadwiga

zdjęcia uzyskałam ze strony sanatorium z Internetu- dziękuję!

po przyjedzie  wykonam  zdjęcia i podzielę się nimi  na blogu

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.