Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca lipiec 2015

Li sprowokowała mnie do odszukania przepisów na nalewkę z kwiatów czarnego bzu, i choć wiem, że kwiatów raczej już nie spotkamy w tym roku, podaję przepis, bo  w następnym będzie jak znalazł.

druga buteleczka  z prawej to  bzina

druga buteleczka z prawej to bzina

Składniki:

50 baldachów kwiatów czarnego bzu w pełnym rozkwicie, 2 limonki, 1 kg cukru, 1 litr gorącej wody, 0,5 litra spirytusu  96%, o, 5 litra czystej wódki

Wykonanie:

Baldachy kwiatów opłukać pod bieżącą wodą, osuszyć ręcznikiem papierowym, ułożyć w słoju, przekładając pokrojoną w plasterki limonką, posypać cukrem, całość zalać jednym lirem gorącej wody. Macerat odstawiamy na 10 dni w ciepłe miejsce, później zalewamy  go 0,5 l spirytusu i 0,5 litra wódki. Odstawiamy do całkowitego rozpuszczenia cukru. Ilość spirytusu i wódki zależy od ilości uzyskanego syropu.

 

I jeszcze raz bzina według kolejnego przepisu

korzeń arcydzięgla

korzeń arcydzięgla

Składniki: 50 baldachów kwiatów czarnego bzu w pełnym rozkwicie, 2 cytryny, 2-3 limonki,  70 dkg cukru, 1 litr spirytusu 96 %, łyżeczka korzeni arcydzięgla

Wykonanie:

Z cukru i jednego litra wody gotujemy syrop i odstawiamy do przestygnięcia. Cytryny wyszorować namydlona szczoteczką, opłukać, gorącą wodą, pokroić w plasterki, usunąć pestki. Do wyparzonego słoja wkładamy kwiaty bzu, dodajemy plasterki cytryny, zalewamy syropem, przykrywamy lnianą ściereczką, odstawiamy na 10 dni w nasłonecznionym miejscu. Co jakiś czas mieszamy sok i sprawdzamy czy nie fermentuje. Następnie zlewamy sok przez sito wyłożone gazą mieszamy ze spirytusem i sokiem z wyciśniętych limonek. Przelewamy do dwóch litrowych butelek, dodajemy po pół łyżeczki korzenia arcydzięgla, szczelnie zakręcamy i odstawiamy na 4 tygodnie. Co 3-4 dni wstrząsamy butelkami. Następnie odstawiamy nalew na dwa tygodnie, aby stał się klarowny. Po tym czasie zlewamy płyn znad osadu, a osad cedzimy przez sito wyłożone papierowym ręcznikiem. Łączymy obydwa płyny. Odstawiamy w ciemne miejsce, aby nalewka dojrzała.

nalewka w wysmakowanej karafce krysztalowej

nalewka w wysmakowanej karafce krysztalowej

Obydwie nalewki prawie takie same a jednak inne. Polecam gdyż obydwie są wyborne!

A teraz kilka porad praktycznych dotyczących serwowania nalewek:

Nalewka uzyska posmak leżakowanego trunku, jeżeli podczas jej przygotowywania dodamy kilka drobnych wewnętrznych przegródek orzecha włoskiego.

Słodycz likierów i nalewek tonujemy poprzez dodanie soku z cytryny lub kwasku cytrynowego rozpuszczonego w odrobinie wody.

Do wzmocnienia koloru domowych nalewek możemy dodać troszeczkę karmelu!

Nalewki serwujemy w eleganckiej kryształowej karafce. Wytrawną schłodzoną do 6-8 stopni wlewamy do małych 50 ml kieliszków, serwując do pikantnych przekąsek.

Półwytrawne nalewki i półsłodkie możemy podać do mięs. Niewymagające schładzania likiery podajemy w maleńkich wysokich kieliszeczkach o pojemności 20-25 ml. Podajemy je do lodów, ciasta, kawy deserów. Nie napełniamy kieliszków do pełna. Wytrawne nalewki pijemy jednym haustem a słodkimi się delektujemy. Smacznego!

Wasza Jadwiga

 

 

nalewkiU nas w domu  ja zajmuję się  nastawianiem nalewek, które się sączy, degustuje raczej aniżeli pije., choć nie brakuje również i tych którzy uwielbiają je pić. Nalewki wymarzone są na spotkania kameralne, babskie pogaduchy, czasami na przyjęcia rodzinne.

Dlatego nastawiam słoje z sokami, wiśniowym, aronią, świeżymi śliwkami, a pod koniec lata z pigwą, jeżynami, brzoskwiniami, imbirem, czy jak dzisiaj z orzechami.

Zapraszam do przygotowania nalewki orzechowej

Składniki: 30 sztuk świeżych zielonych orzechów, 1 kg cukru trzcinowego drobnego, 1 litr spirytusu 96%, 1 litr zimnej przegotowanej wody, dwa słoje trzy litrowe, 5 goździków, laska cynamonu, 5 gorzkich migdałów

Wykonanie: orzechy zielone wymyć bardzo ciepłą wodą, przepłukać zimną i znowu myć gorącą, na zakończenie przepłukać na sicie pod zimną wodą. Orzechy kroimy na drobniejsze części, konieczne są rękawiczki, gdyż sok orzechowy, który wypływa jest bardzo brudzący. Zapomniałam o tym i część krojenia wykonałam bez rękawiczek, pełne dwa tygodnie lewa ręka przypominała mi o podstawach pracy z orzechami a brązowy kolor był zupełnie nie do domycia. przygotowanie nalewki z aroniiNie pomagała cytryna, kwasek ani najlepsze mydło.   Pokrojone orzechy podzieliłam na dwie części i wsypałam je do słoi, całość zasypałam cukrem trzcinowym, do jednego słoja dodałam 1 kg, do drugiego zaś 0,75 dag. Orzechy wstrząsałam kilka razy dziennie, aż pięknie puściły sok. Czwartego dnia wlałam do każdego słoja po 1 litrze spirytusu 96% zmieszanego z jednym litrem zimnej przegotowanej wody. Nalew odstawiłam na tydzień, codziennie wstrząsając słojami. Teraz stoi w ciemnej piwnicy. Po sześciu tygodniach od nastawienia, odcedzę orzechy, skosztuję, aby sprawdzić, czy nalewka nie jest za mocna, lub za słaba i odstawię na kilka miesięcy. Najlepiej na rok.  Im nalewka stoi dłużej tym jest lepsza, dlatego moje nalewki są chowane w piwnicy w różnych miejscach, aby jak najdłużej stały. Wczoraj degustowaliśmy pigwówkę z 2010 r. Uff, jaka była mocna, a kolor rewelacyjny, miodowo bursztynowy, całkowicie sklarowana. Niebo i żar w gębie! Polecam!

Nalewka wiśniowa

Składniki: wiśnie łutówki, cukier trzcinowy drobny, płynny miód pszczeli, suszone śliwki (polskie) goździki, na 1 litr spirytusu 96% biorę trzy szklanki zimnej przegotowanej wody, nie napisałam ile wiśni cukru i miodu to wszystko zależy od ilości nalewki, która chcemy zrobić. W tym roku wiśnie są bardzo dobre, przynajmniej teraz.

Ja zakupiłam sześć kilogramów wiśni łutówek, zasypałam w słoju 2 kg cukru trzcinowego drobnego oraz wlałam 1 litr miodu płynnego akacjowego (taki miałam), odstawiłam, aby wiśnie puściły sok.  Słojem potrząsam kilka razy dziennie. Po miesiącu, gdy wiśnie puszczą sok zaleję nalew spirytusem uważając, aby na każdy litr spirytusu dodać trzy szklanki zimnej przegotowanej wody.  Do tego wsypię goździki, oraz suszone polskie śliwki zawsze kupowane na bazarze. Są słodkie, pyszne i nie zawierają chemii. Dokładnie zakorkuję gąsior i odstawie go do piwnicy na ki8lka miesięcy. Za powiedzmy cztery miesiące nalew zleję, a wiśnie ponownie zaleję czysta polską wódką i znów odstawię na miesiąc dwa. Po tym okresie czasu zleję wszystko i obydwa nalewy połączę, przeleję w butle, zakorkuję i odstawię na następne miesiące tak aby nalewka była dobra na Święta Wielkiej Nocy. Jest pachnąca pięknie sklarowana i stanowi znakomite zakończenie śniadania wielkanocnego. Życzę udanych wyrobów!

A co ma jedno do drugiego? – Zapyta większość z was!

peonie

peonie

Peonie, moje ukochane kwiaty właśnie kończą sezon kwitnienia, i nawet w kwiaciarniach nie będziemy mogli ich kupić. Wielka szkoda. Tak bardzo lubię te kwiaty, które w chińskim horoskopie uważane są za symbol szczęścia, tak jak na przykład chryzantemy są kwiatami zdrowia. Kto by pomyślał, u nas oznaczają zupełnie, co innego! Jesień, zakończenie cyklu w naturze oraz w życiu. Kiedyś, dawno temu, otrzymywałam chryzantemy w dniu imienin. Nie wiedziałam jak mam zareagować, czy był to słaby dowcip, czy powód do radości. Dzisiaj po wielu latach wiem, że chryzantemy to w Japonii symbol zdrowia i szczęścia .

Może kiedyś mieliście okazję obejrzeć pokaz kimon japońskich. Ja miałam. Na prezentowane trzydzieści, co najmniej 20 miały wzory utworzone z różnego rodzaju chryzantem, na pozostałych kimonach królowała japońska sakura.

jesienne kimona na oficjane uroczystości bardzo ozdobne złote pasy obikimono ślubne z ciezkiego jedwabiu pomarańczowe dla panny młodej do 21 lat, bardzo ozdobne obi, zielona sakwa waga wraz ze sponim kimonem 20 kgO kwiatach mogłabym opowiadać różne piękne historie. Ale nie one są tematem dzisiejszego wpisu. O peoniach wspomniałam tylko dlatego, że są w mojej pamięci jednymi z najwspanialszych kwiatów a czerwiec do nich należy.  Ostatnie kwiaty stoją w moich wazonach, ciesząc oczy i serce, tym bardziej, że w przyrodzie dzieją się dziwne rzeczy. Na przykład lilie, w tym roku nastąpił bunt w moim ogrodzie. Jakaś muszka, zaraza, czy inny stworek postanowił zjeść wszystkie pąki i pomimo oprysków wiele z nich nie zakwitnie. No cóż muszę się z tym pogodzić.

Sezon szparagów też  po cichutku się zakończył, bez fajerwerków, bez wymyślania nadzwyczajnych przepisów. U mnie królowały zielone  przygotowywane na różne sposoby, a to zapiekane pod szyneczką, pod beszamelem, a to znowu z masłem i bułką tartą czy ulubiona zupa szparagowa. Sezon zakończyliśmy białymi szparagami pod beszamelem. Na następne białe i zielone czekamy kolejny rok!

peonie nie tylko w wazonie

peonie nie tylko w wazonie

Od kilku dni pogoda przypomina że lato w pełni, trwają wakacje, wyjeżdżamy w góry, nad morze lub  do jeszcze cieplejszych krajów. Każdy szuka swojego miejsca na wspaniałe spędzenie wakacji. My też wyjedziemy na urlop. Miejsce wybrane, kwatery zamówione, pozostaje poczekać trochę i też będziemy spacerować brzegiem morza, jeść ryby, cieszyć się bryzą morską, miłym towarzystwem i wierzymy, że polska jesień sprawi nam złotą niespodziankę i podaruje choć trochę słońca.

Dlatego czekając na upragnione wakacje, mając piękną upalną pogodę za oknem zapraszam na chłodnik, który rano przygotowałam. Wiele osób uważa, że danie to jest bardzo pracochłonne. Ja myślę, że raczej nie.  Dlatego podzielę się z wami moim szybkim przepisem:

Składniki: ogórki kiszone małosolne 4-5 sztuk, 2 ogórki świeże, pęczek szczypiorku drobnego (trybulka), pęczek koperku, 4 ugotowane buraczki, trzy ząbki czosnku, dwa zsiadłe mleka (producent z Krasnegostawu) 2 kefiry Robico, litr czerwonego barszczu

chłodnik według mojego pomysłu

chłodnik według mojego pomysłu

Wykonanie: ogórki kiszone i świeże obieram oraz ugotowane buraczki ucieram na tarce warzywnej, koperek i szczypiorek drobno kroję, dodaję posiekane ząbki czosnku, zsiadłe mleko i kefir a na koniec dolewam barszcz czerwony. Pozostaje tylko sól i cukier do smaku i chłodnik ląduje w lodówce na kilka godzin. Zresztą sami zobaczcie wynik moich przygotowań.  Jeszcze tylko ugotuję kilka jajek na twardo, młode ziemniaki z koperkiem i dzisiejszy obiad będzie gotowy. Mój chłodnik jest pomysłem, który kiedyś wypróbowałam, jako odpowiedź na pierwszą w życiu próbę zjedzenia zupy, która przypominała mi mleko z pływającymi w nim ogórkami, szczypiorkiem i ogórkami. Moja szkolna koleżanka zachęcała mnie do skosztowania, a ja nie mogłam się zmusić! Nie lubię mleka, zawsze nie lubiłam, ale moja mama nie rozumiejąc mojej mlecznej awersji pilnowała, aby przygotowaną zupę mleczną zjeść. Tym sposobem na długie lata rozstałam się nie tylko z zupą mleczną, ale też z innymi dania przygotowanymi na bazie mleka..  Jednak z biegiem lat z biegiem dni dorastamy i ja też przekonałam się do chłodnika, który sama wymyśliłam dodając barszczu z kartonu, aby pokryć nim biały kolor mleka zsiadłego. Tak powstała moja wersja chłodniku, który dzisiaj przygotowałam.

Życzę smacznego!

Wasza Jadwiga

 

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.