Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca styczeń 2014

 

Podróż do miasta świateł Róża z Wolskich Rose de Vallenrod

Podróż do miasta świateł
Róża z Wolskich
Rose de Vallenrod

Dzisiejszy wpis o książce „Podróż Do Miasta Świateł” będzie zupełnie inny, gdyż postanowiłam wykorzystać urywki wywiadu, który przeprowadziła z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk pani Justyna Gul z portalu Granice.pl

„… Witam serdecznie a raczej Bonjour Madame… Bonjour 

La Belle Epoque to burzliwy, ale tez fascynujący okres historii Francji, obejmujący czasy od zakończenia wojny francusko-pruskiej do wybuchu I wojny światowej. Skąd fascynacja tym krajem  i takimi czasami?

Jak wielu Polaków kocham Francję i jej kulturę. Zainteresowałam się nią już w liceum czytając monumentalne dzieło Prousta W poszukiwaniu straconego czasu. Potem na studiach rozpoczęłam naukę francuskiego, marzyłam o otwarciu butiku na Montmartrze i wraz z koleżanką ułożyłam antologie polskich wierszy o Paryżu, która leży gdzieś w szufladzie. A zainteresowanie czasami  La Belle Epoque narzuciła mi bohaterka , Róża z Wolskich, która przyjeżdża do Paryża w 1867 roku, w szczytowym i jednocześnie końcowym okresie II Cesarstwa.

Rozwój życia kulturalnego –kabaret, kino, ale także wzmożona twórczość impresjonistów- to wszystko miało miejsce w okresie, do którego nawiązuje pani w swojej nowej książce, Podróży do miasta świateł. Czy to Paryż stworzył Róże Wolską, a właściwie Rose de Vallenrod, czy też ona znakomicie wpasowała się w jego klimat?

Paryż niewątpliwie ja stworzył, choć ona wydaje się nieodrodnym dzieckiem tego miasta. Wrosła w nie, dopasowała się i czerpała zeń wszystko co najlepsze.

Kilka miesięcy temu pytano panią, czy Cukiernia Pod Amorem jest książka feministyczną. Porusza pani w niej bowiem wiele aspektów życia kobiet XIX wieku, które do najłatwiejszych nie należało. Teraz wypada powtórzyć pytanie. I to nie o Ninę i jej samotność zapytam a o Różę. Czy można ja nazwać feministką?

W opowieści IMG_0141o jej życiu starałam się zawrzeć prawdę o epoce, przefiltrowaną jednak przez nasza współczesność. Róża oczywiście nie znała słowa „feminizm” uparcie dążyła jednak, częściowo dzięki lub może należałoby powiedzieć wbrew swej matce, do zawodowego spełnienia i pokazania, ze jest coś warta. Czasy nie sprzyjały tego typu ambicjom.

Czy Róża nie mogła zrobić po prostu kariery modystki? Dla wielu kobiet to był szczyt marzeń i szansa na pewną niezależność. A tymczasem ona mówi: ”rysowanie sukien to dla mnie męka. Czuję się jak koń w kieracie”. Czy to pani dusza przebija się w jej słowach? Czy to pragnienie wolności artysty?

Moja dusza rwała się oczywiście od dawna do światła, jakim zawsze była dla mnie literatura, jednak Różę dostałam już ukształtowaną, spotykamy ją bowiem w pierwszym tomie Cukierni

Jako malarkę. Tworząc jej portret, nie mogłam o tym zapomnieć.

Skąd pomysł na Atelier Julian i kursy wieczorowe jako alternatywę L’Ecole des Beaux-Arts? Wszak Rose mogła po prostu zostać „Zona przy mężu” i malować sobie dla rozrywki sielskie obrazki. Nawet Jean-Felix Tardoux mówi jej: „Kobieta-malarka? Malarstwo to męski świat. Nie lepiej wyjść dobrze za mąż?”.

Ale nie było odpowiedniego kandydata. Jako dziecko Róża zakochała się w księciu Rogerze de Vallenrod i podążała za tą miłością nieco straceńczo,IMG_0133 aż zaprowadziła  ją ona na skraj przepaści.. Gdyby się nie zakochała, być może wyszłaby za mąż za miłego chłopaka z sąsiedztwa, Fabiena Arnauda, który na dodatek kochał ją naprawdę szczerze. A do L’Ecole des Beaux-Arts nie przyjmowano kobiet. Julian miał uczelnię dla mężczyzn i jej przybudówką była szkoła dla kobiet. Studiowała w niej między innymi słynna Maria Baszkircew, której pamiętniki są interesującym obrazem tamtych czasów. Kursy odbywały się w trybie dziennym i wieczorowym, a czesne dla kobiet wynosiło dwukrotność czesnego dla mężczyzn. Mimo to panie się na nie zapisywały. Rose jednak ostatecznie je porzuciła.

Lubi pani portretować silne kobiety?

Zabawne, bo siła Róży wynika z jej słabości. Podległa matce, która poświeciła dla niej bardzo wiele, za wszelka cenę chciała udowodnić, że coś znaczy i na coś ją stać. Kompleksy buduja największych artystów. Wracają jednak do pytania, odpowiem, że wierzę w siłę kobiet, obserwuję ja bowiem na co dzień.

Tworząc Rose, wzorowała się panina konkretnej postaci? Przychodzi mi na myśl amerykańska malarka Mary Stevenson Cassatt, ale może pierwowzorem był mężczyzna?

Znam tę artystkę, dedykacja Podróży RW 001ale Róża jest bytem całkowicie samoistnym. Nie wzorowałam się na żadnej z malarek.

Przyznam się, że porównanie współczesnej Niny, można powiedzieć singielki, aktywnej zawodowo, i Róży, emigrantki o niezwykłym harcie ducha, która w życiu niejedno przeszła, wypada zdecydowanie na korzyść tej drugiej. Ja osobiście wolałabym być tą która” na złość staremu capowi zostanie malarką o jakiej świat nie słyszał”. A pani przywiązuje się do swoich postaci? Przyjaźni się pani z nimi? Ma swoje sympatie i antypatie?

Myślę, że sytuacja wyjściowa Niny i Róży była dość podobna: dominująca matka, która nie potrafiła odciąć pępowiny i zawłaszczyła życie dziecka aż do jego dorosłości. Kiedy pokazywałam fragmenty powieści znajomym dziewczynom, zdziwiłam się, jak wiele jest podobnych matek. Moja na szczęście nigdy taka nie była. Autor chyba nie powinien przyjaźnić się ze swoimi postaciami, nie tak widzę swoja rolę. Czytelnik odbiera moje intencje poprzez bohaterów, ich zachowania, wybory, drogę jaka przechodzą od początku do końca powieści. Ale oczywiście niektórych lubię trochę bardziej.

CDN.

Niespodzianka

W życiu nic nie dzieje się przez przypadek. Ja twierdzę, że w życiu wszystko dzieje się po coś. Tak właśnie było pod koniec 2013 roku, gdy nagle otrzymałam następującą wiadomość:

„ Szanowna Pani,

Uprzejmie

Pani Małgorzata Gutowska Adamczyk, Pani Barbara Mildner, Andrzej Szalewicz

Pani Małgorzata Gutowska Adamczyk, Pani Barbara Mildner, Andrzej Szalewicz

informuję, że pozwoliłam sobie podlinkować Pani blog w komunikacji bloga, który prowadzę w ramach działalności anińskiego oddziału Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Tu adres: http://oddzialanintpw.blogspot.com/. Jesteśmy też na Fb, wystarczy wpisać: Oddział Anin.

Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w nowym roku! Małgorzata Gutowska-Adamczyk.”

W pierwszej chwili zatkało mnie, gdyż nazwisko Pani Małgorzaty znałam dobrze, ponieważ przeglądając w Internecie nowości księgarni trafiłam na książkę tej właśnie autorki pod tytułem „Cukiernia Pod Amorem”, wydaną w trzech tomach sagę rodzinną, na którą składają się tom I Zajezierscy, tom II Cieślakowie i tom III Hryciowie. Moje zainteresowanie „Cukiernią” pogłębiła informacja, że część akcji przeniesiona jest do Anina. Oooo! Takiej książki nie mogłam przeoczyć, ani przepuścić. Przecież od ponad dwudziestu lat mieszkam w Aninie, mieszkam tutaj i interesuję się wszystkim, co dotyczy naszego Osiedla pośród sosnowych lasów, blisko serca Warszawy a jednak na uboczu. Wiecie przecież, że wiele razy pisałam o Aninie, a moje wpisy znajdowaliście na moim blogu, bo jak tu nie opisać wdzięcznej akcji anińskich ogrodów czy też o otwarciu anińskiego basenu, lub o spotkaniu z anińskimi poetami albo o księdzu Jerzym Wolffie poecie, czy też o spotkaniu Aldony Kraus, która czytała nam swoje wiersze 'Z Opłatkiem w tle”.

http://www.okiemjadwigi.pl/wiersze-aldony-z-oplatkiem-w-tle/; http://www.okiemjadwigi.pl/dla-kogo-%e2%80%9eotwarte-ogrody-anina%e2%80%9d/; http://www.okiemjadwigi.pl/basen-w-aninie-otwarty/;              http://www.okiemjadwigi.pl/spotkanie-z-aninskimi-poetami/;              http://www.okiemjadwigi.pl/jerzy-wolff/ ;    http://www.okiemjadwigi.pl/zakwitly-tulipany/

Pani Małgorzata Gutowska Adamczyk

Pani Małgorzata Gutowska Adamczyk

Zakochana w Aninie od dawna, nagle dowiaduję się, że w jednej z książek znanej autorki pani Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk jest opisany nasz piękny Anin, że część akcji właśnie tutaj się rozgrywa. Oooo… jak miło, wielce ucieszona zamówiłam trzy tomy a później przeczytałam je w ciągu kilku dni, jak to się mówi „jednym tchem”.  Zresztą moja lektura nie skończyła się wyłącznie na „Cukierni Pod Amorem”. I oto po kilkunastu miesiącach otrzymuję wiadomość właśnie od pani Małgorzaty. Wrażenie piorunujące!  Pomna jednak różnych żartów, na jakie młodzi ludzie pozwalają sobie w Internecie szybciutko weszłam w Google, sprawdziłam i rzeczywiście, pomyłki być nie mogło. Dla pewności odnalazłam również blog, „Co słychać w Aninie” i dopiero wtedy doszło do mnie, że otrzymałam wiadomość od TEJ PANI!!! Od Tej Pani Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk, która jest autorką nie tylko trzech tomów „Cukierni Pod Amorem”, ale też wydanej w roku 2012 książki pod tytułem „Małgorzata Gutowska Adamczyk rozmawia z Czytelniczkami Cukierni Pod Amorem”, oraz wspaniałej książki wydanej w dwóch tomach pod wspólnym tytułem „Podróż do miasta świateł” „Róża z Wolskich” oraz „Rose de Vallenrod” a tak przy okazji zupełnie społecznie prowadzi stowarzyszenie TPW Oddział Anin, będąc jego prezesem, bowiem od kilku lat państwo Adamczykowie mieszkają w Aninie. Właśnie we wpisie z roku 2010 dotyczącym „Anińskich Ogrodów” wspominałam o Rodzinie Państwa Adamczyków nie zdając sobie sprawy, że po kilku latach pasja i miłość do Anina nas połączą. Miło mi również donieść, że pan Wojciech Adamczyk jest reżyserem ulubionego serialu Polaków „Ranczo”, o którym zapewne również napiszę ( po wizycie na planie w Jeruzalu czyli Wilkowyjach).

Pełne zaskoczenie!  cukier oklad 001Wiadomość dopełniała prośba o telefon i kontakt! Oczywiście, natychmiast, szybciutko wysłałam swoje dane, i proszę w chwilę później otrzymuję niezwykle miłą korespondencję, w której czytam m.in.”….Jako prezesowi Oddziału Anin TPW (Towarzystwo Przyjaciół Warszawy) przyświeca mi taka idea, żebyśmy stale podejmowali trud jednoczenia aninian. To ważne chociażby ze względu na naciski, jakie możemy w kwestiach finansowych wywierać na dzielnicę….”

„…Natomiast bardzo liczę na Panią, jako ważnego anińskiego VIP a. Zresztą ja jestem dość świeża w Aninie i choć mam dużo odwagi, nawet zaczepiam ludzi na ulicy, to jednak trudno mi do każdego dotrzeć. Pani ma swoje znajomości i kontakty, chociażby rodzinne czy sąsiedzkie. Kiedy próbowaliśmy zawalczyć o siłownię na wolnym powietrzu dla Anina liczył się każdy podpis i tych podpisów, niestety nam zabrakło. Teraz będziemy walczyć o remont Klubu Kultury, który jaki jest, każdy widzi…

Serdecznie pozdrawiam z nowym rokiem i życzę dużo zdrowia!

mga”

Po całej serii wymiany korespondencji kilku rozmowach telefonicznych nastąpiło spotkanie przy kawie i herbacie, słodkościach, a panie Małgosia i Basia Mildner sekretarz Oddziału Anin spędziły u nas kilka godzin ciekawie rozmawiając  o Aninie i o  stowarzyszeniu. Wymienialiśmy pomysły, wspominaliśmy, i zastanawialiśmy się co jeszcze można zrobić, aby Anin był piękniejszy, aby jeszcze więcej interesujących imprez było organizowanych na terenie naszego Osiedla.  Nie wiem, kiedy minęły godziny, gdy okazało się, że czas na rozstanie. Od tamtej pory jesteśmy w stałym kontakcie. Pani Małgorzata okazała się niezwykle bezpośrednią towarzyską osobą z wielkim poczuciem humoru i dużym  dystansem do siebie samej. Daję słowo, że ani razu nie czułam się w Jej miłym towarzystwie przytłoczona sławą autorki wielu książek. Bo przecież oprócz „Cukierni Pod Amorem” napisała „Podróż do miasta świateł” („Róża z Wolskich” i „Rose de Vallenrod”) „110 ulic”, „Niebieskie nitki”, „220 linii”, „Serenada,Róża I 001 czyli moje życie codzienne”, „13 Poprzeczna”, „Wystarczy, że jesteś”, „Jak zabić nastolatkę (w sobie) „, „Mariola, moje krople”, „Opowieści pana Rożka” wraz z Martą Orzeszyną  „Paryż miasto sztuki i miłości w czasach belle epoque”.  Pozwolę sobie jeszcze przypomnieć, że pani Małgorzata w roku 1994 debiutowała pisząc scenariusze do serialu filmowego „Mama a Tata powiedział”,  później napisała: w latach 1997-98 „Rodziców nie ma w domu”, w roku 2001 „Pokój na czarno”, i w latach 2003-2008 „Na Wspólnej”.

Więcej o pani Małgorzacie Gutowskiej Adamczyk i Jej  bestsellerowych książkach, o atmosferze uroczych minionych lat, o kolorycie tamtej epoki  o malowniczych czasach dziewiętnastowiecznych dworów oraz współczesnej prowincji , o silnych kobietach ich marzeniach i namiętnościach, napiszę w kolejnych postach. Dzisiaj chciałam Was tylko zainteresować Niezwykłym Gościem,  którego przez wielki przypadek Los postawił na mojej drodze a  ja postaram się przybliżyć Wam Postać pani Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk widzianą moimi oczami;  aninianki,  sąsiadki,  osoby, która wielce sobie ceni pokorę, dystans i ciężką pracę a także szacunek dla drugiego człowieka.

Zapraszam

Wasza Jadwiga

Dzień pradziadkowie 001Babci i Dzień Dziadka to nieoficjalne święta mające na celu uhonorowanie wszystkich babć i dziadków. W te dni tradycyjnie nasi wnukowie składają życzenia swoim babciom i dziadkom i obdarowują ich kwiatami, laurkami i prezentami, często wykonanymi przez siebie.

W Polsce Dzień Babci to stosunkowo młode święto, gdyż obchodzimy je dopiero od około 30 lat. W innych krajach ten dzień obchodzony jest w innych terminach niż u nas, np. w USA i Kanadzie w pierwsza niedzielę po Labour Day czyli Dniu Pracy i jest on nazwany National Grandparents Day – czyli Narodowe Święto Dziadków (dziadków i babć oczywiście). Dla ciekawości dodam, że święto to zostało zatwierdzone przez Kongres i Prezydenta Jimmiego Cartera, który w 1978 r. podpisał proklamację ustanawiającą pierwszy poniedziałek września  świętem oficjalnym. Dzień Dziadków i Babć ma w USA swój hymn skomponowany przez Johna Prilla i zatytułowany „A song for Grandma and Grandpa”, a symbolem tego dnia jest niezapominajka, jakże jednoznaczny symbol – w języku angielskim ten kwiatuszek tak pięknie się nazywa „forget me not”( nie zapomnij mnie).

Każdy z nas ma swoją ukochaną babcię, dla nas a najbardziej dla mojego ślubnego  ukochaną była Babcia Maria, która urodziła się w roku 1882 w Niżnym Nowgorodzie jako córka mieszczanina Antoniego Aleksandrowicza Dejczmana, syna uczestnika powstania 1863 roku, i Konstancji Wiktorowny babcia Maria 001Ihnatowicz. Podstawowe wykształcenie babcia uzyskała w Mariańskim Gimnazjum w Ufie, a następnie uczyła się w szkole żeńskiej w Muromsku, za co otrzymała srebrny medal. Ukończyła też specjalny kurs ósmej klasy dopełniającej (domowe gimnazjum z arytmetyki) w Orenburgu 14.08.1903 roku. Studiowała w Sankt Petersburgu i 6.04.1913 roku ukończyła Sankt Petersburski Żeński Medyczny Instytut z tytułem „Dentysty z wyróżnieniem”. Jednym z wykładowców był  tam Iwan Pietrowicz Pawłow, rosyjski fizjolog, laureat Nagrody Nobla w 1904 roku w dziedzinie medycyny.

Praktykowała w Sankt Petersburskiej Szkole Dentystycznej E.F Wongl – Świderskiej.  Po powrocie w 1921 r. do Warszawy z synem Bronisławem i córką Heleną oraz swoim ojcem Antonim zamieszkali w Aninie. Jej mąż Stanisław wrócił do niepodległej Polski dopiero w 1923 roku. W tym samym roku Komisariat Rządu na miasto stołeczne Warszawę zarejestrował praktykę dentystyczną babci, co umożliwiło jej podjęcie pracy jako dentystka w Gimnazjum męskim Kazimierza Jakuba Kulwiecia w Warszawie, założonym w roku 1918, a usytuowanym przy pl. Trzech Krzyży 8, w kamienicy Naimskich i Jungów. Potem babcia Maria prowadziła prywatną praktykę w Aninie. Babcia aktywnie uczestniczyła w życiu społecznym Anina, organizując spotkania Koła Młodzieży Anińskiej, które odbywały się w domu rodzinnym. O tych spotkaniach wiele osób wspominało podczas pogrzebu babci w roku 1978, który odbył się  na cmentarzu na Glinkach – obecnie Marysin Wawerski. Babcia nasza była osobową otwartą, z poczuciem humoru, młodzi ludzie garnęli się do niej, gdyż nikogo nie oceniała za postępowanie, jednak zawsze umiała dać stosowną  radę i nigdy nie nalegała na konieczność skorzystania z tej rady. Wybór zawsze należał do ciebie. Za to pokochała ją młodzież, za to kochaliśmy ją my, znajdując w niej oparcie, miłość i ciepło.

Wiele osób tania 001zastanawia się, jak to jest z tymi naszymi dziećmi i wnukami. Ja uważam, że nasze dzieci kochamy zupełnie inaczej, rozsądniej, ponieważ sprowadzamy je na ziemię w okresie naszej młodości i staramy się dać im wszystko, co jest możliwe, nie zaniedbując siebie, pamiętając o tym, że pracujemy, awansujemy, zarabiamy, walczymy o swoją pozycję społeczną i zawodową. Natomiast nasze wnuki kochamy miłością bezgraniczną. Dajemy im poczucie bezpieczeństwa, ciepło, dobroć, ocieramy im łzy, tłumaczymy porażki, cieszymy się ich sukcesami, pocieszamy dobrym słowem, przygotowywanymi przysmakami, które im,  naszym wnukom, przygotowujemy.

Czytając niegdyś książkę „Pani sekretarz stanu” wielkiej Pani Polityk Madeleine Albright odnotowałam zdanie (przywołuję je z pamięci ): „…podczas każdego przyjęcia dyplomatycznego z żonami dyplomatów rozmawiałam grzecznościowo na temat ich dzieci lub wnuków, co było koniecznością, ale nie sprawiało mi przyjemności, ale tylko do czasu gdy sama zostałam nimi obdarzona. I teraz proszę państwa stwierdzam autorytatywnie że mając wnuki – mówię tak  po prostu – nie da się o nich nie rozmawiać…”. Tyle Madeleine Albright.

I właśnie w ten Dzień Babci i w następny Dzień Dziadka, nasi najukochańsi przychodzą do nas z kwiatkami, z laurkami, a czasami i z piosenkami, których nauczyli się w przedszkolu lub szkole i śpiewają „…u babci jest słodko, świat pachnie szarlotką…” lub „…Jak macie babcię, to się nie trapcie…”. Żaden prezent nie jest tak piękny, jak laurka wykonana rączką naszej najukochańszej pociechy. Kochamy te nasze wnuki miłością wielką i bezgraniczną, a czasami ślepą, a one starają się nam oddać to w swoich wierszykach, laurkach lub piosenkach.

Wszystkim Babciom i Dziadkom
Życzę Najpiękniejszego
Dnia Babci i Dnia Dziadka!
Życzę Słonecznego Dobrego Dnia!

Wasza Jadwiga

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.