Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca czerwiec 2012

„Euro 2012” trwa, panowie od najmłodszych do najstarszych spędzają długie godziny patrząc na mecze i ich ukochanych zawodników, krytykują sędziów, zamknięty bądź rozsunięty dach, zbyt głośno nastawiony telewizor, lub zbyt cicho i wiele innych aspektów spraw związanych z piłką kopaną, które urosły ostatnio do spraw rangi wagi państwowej. To prawda, że wspomne tylko chuligańskie wybryki pseudo kibiców na ulicach Warszawy. Jest mi z tego powodu smutno i przykro. Smutno, ponieważ wiele osób pracuje przy „Euro 2012”, nawet nie wiecie ilu wolontariuszy stanęło do castingu wykazując swoje umiejętności i przydatność do pomagania przyjeżdżającym gościom do nas, do Polski. Wielu studentów  przełożyło rozpoczynającą się sesję, aby odbyć specjalistyczne szkolenie, tak by podczas trwania” Euro 2012″ we wszystkich czterech miastach nasi goście czuli się jak u siebie, czuli, że właśnie na nich czekaliśmy, właśnie dla nich wykonaliśmy gigantyczną robotę przygotowując się jak najlepiej do roli gospodarza, a oni młodzi ludzie stali się współgospodarzami. Piszę o wolontariuszach, dlatego, że zawsze wysoko ceniłam ich pracę. Byli i są przy największych imprezach, mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy czy tez Igrzyskach Olimpijskich. Nie bardzo widoczni na Stadionach, za to doskonale widoczni w mieście, hotelach, strefach kibica czy też szpitalach. Organizator musi przewidzieć wszystko, dlatego też musi być na wszystko przygotowany. Przykro mi jest, ponieważ stu kilkudziesięciu łobuzów – nie bójmy się tak ich nazwać- postanowiło zepsuć nie tylko wczorajsze wydarzenie, wczorajsza atmosferę meczu Polska- Rosja, lecz także postanowili zrobić pokaz chamstwa, bandytyzmu, przed kamerami reporterów zagranicznych, którzy podali przekaz światu: może i w Polsce wiele się zmieniło, może lotniska, drogi, hotele, jedzenie i ośrodki sportowe są dobre, jednak Polacy nie uniknęli burd w centrum miasta, wiec nalezy się zastanowić czy przyjeżdżać do Polski w celach turystycznych. I ci sami reporterzy, nie komentują tych chamskich bandyckich działań w kontekście walk między kibicami w innych państwach przy tego rodzaju zawodach, lecz nagłaśniają to, co zdarzyło się w Polsce. Szkoda! Wielka szkoda! Musiałam do tych wydarzeń odnieść się, ponieważ to my wszyscy  jesteśmy gospodarzami” Euro 2012” my Polacy i nasz przekaz dla świata powinien zachęcać turystów, aby przyjeżdżali do Polski po zakończeniu „Euro 2012” również. Nic tak pozytywnie nie nakręca koniunktury jak rozwinięta turystyka.  Dlatego wczorajsze wydarzenia są dla mnie i smutne i przykre. Musimy o tym mówić, bo na wielu forach w Internecie rozgorzała wielka dyskusja na ten temat, dlatego jako kibic senior postanowiłam wtrącić swoje dwa grosze na ten temat.

A teraz chciałabym wrócić do wspomnianego tytułu dotyczącego szparagów pod beszamelem. Wiele pań w okresie maj, czerwiec, czyli przed wyjazdem na wakacje postanawia stracić kilka kilogramów, aby świetnie prezentować się w letnich rzeczach. Ja również należę do grupy kobiet dbających o linię, dlatego zachęcam do przygotowania szparagów w sosie beszamelowym, o których pisała paniLucyna  Ćwierciakiewiczowa, że są  podstawą wyrafinowanej kuchni a sos beszamelowy? Podobno wymyślił go ważny urzędnik na dworze Ludwika XIV. Ja zaś uważam, że zjedzenie szparagów  pod beszamelem stanowi znakomite główne danie główne  do tego lekkostrawne pomimo wykwintnego sosu beszamelowego. A podane do tego schłodzone białe wino wkomponuje się w letnią kolację przy świecach.  

Oto przepis

Składniki: dwa lub trzy pęczki białych szparagów, składniki na sos: 2 łyżki masła, 2 łyżki mąki, 0,5 l mleka (może być skondensowane), sok z połowy cytryny, jeżeli ktoś lubi trochę gałki muszkatołowej

Wykonanie: szparagi obieramy skrobaczka do warzyw tak, aby oczyścić je z wierzchniej warstwy łykowatych włókien, obcinamy je w odległości około od 1,5 do 2 centymetrów od końca łodygi. Myjemy, gotujemy wodę lekko osoloną z łyżeczka cukru do smaku ( ja używam wysoki garnek z koszykiem do gotowania spaghetti). Ustawiam szparagi w koszyku i po zagotowaniu wody z solą i odrobiną cukru wstawiam koszyk do garnka tak, aby czubki szparagów wystawały z wody jakieś 3 cm ponad jej lustro. Gotujemy szparagi około 9-10 minut, nie więcej, ponieważ powinny być lekko chrupkie.

W tym samym czasie przygotowuję beszamel. Dla mnie beszamel jest zwykłą zasmażką przygotowaną na patelni- rozpuszczam masło, dodaję dwie płaskie łyżki mąki, jak mąka połączy się z masłem na gładką masę, dodaję mleko i mieszam trzepaczką tak, aby sos nie miał jakichkolwiek grudek, można też przygotowany sos przetrzeć przez sito. Sos powinien mieć konsystencję śmietany znakomicie „rozkłóconej”. Tym sosem polewam szparagi wyłożone na półmisku. Oto cała sztuka wielkiego sosu beszamelowego. Całość dania wykonujemy w ciągu około 15 minut, do tego należy dodać czas obierania szparagów( następne 10 minut). Reasumując, w ciągu 25 minut od wejścia do domu podajemy naszym kibicom wspaniałą kolację, w czasie, której my delektujemy się białym winkiem, zaś nasze ukochane chłopaki użyją zestawu kibica o ile znam życie! Wiedząc, że „Euro 2012” to tylko 23 dni, nie martwiłabym się zbytnio tym zestawem kibica.

 Życząc miłej atmosfery, czekam z niecierpliwością na sobotę

Wasza Jadwiga

 

 

Od końca maja nosiłam się z zamiarem pokazania nowego wystroju ogrodu, ale jakoś nie składało się absolutnie. A to konferencja Uniwersytetów Trzeciego Wieku, w której brałam udział w dniu 27 maja w Warszawie na Torwarze a to wyjazd do Szczecina na spotkanie z seniorami Akademii Aktywnego Seniora, a to impreza „kapeluszowa” na Wyścigach. Zupełnie nie miałam czasu na przygotowanie odpowiedniego wpisu. A tu jeszcze Euro za pasem i szeroka dyskusja na prawie wszystkich blogach dotycząca „sporu”, „po co nam to było”. Oczywiście odwiedzam wasze blogi, czytam wpisuję komentarze na bieżąco, ale tym razem brakowało czasu na załatwienie wszystkich bieżących spraw. Do tego jeszcze przyplątało mi się jakieś świństwo, które nazwałam po swojemu „skręć karku” polegające na tym, że człowiek głową nie może ruszać, co w dzisiejszych czasach nie jest do zaakceptowania, bolą go mięśnie szyjne a oba mięśnie mostkowo sutkowo obojczykowe są twarde jak kamienie na drodze. Wiadomo, że te mięśnie odpowiadają za kręcenie głową, a tu pech, w dodatku teraz przed Euro, gdy nadszedł czas kibicowania, śpiewów, radości i flag. Dobrze, że flagę powiesiłam wcześniej, bo już w maju na majowe święta, teraz mogłam, co najwyżej podjechać do sklepu po zakup biało czerwonej prawdziwej flagi na samochód. Pan był miły zamontował, widząc moją marną ruchomość. No cóż wcale nie wiadomo, czy łóżko przestało mi pasować, czy też „zawiało” mnie nieopatrznie, kiedy i gdzie tego nie wiem. Wracając do ogrodu. Tulipany w tym roku nie oszołomiły mnie swoim kwitnieniem, choć było ich dużo, ale marna pogoda, burze i grad zrobiły swoje. Zresztą nasza zima też nie była dobra, gdyż wymroziła nam dużo krzewów a u mnie pożegnałam w tym roku zarówno azalie jak i rododendrony, wymarzły, a teraz sterczą kikuty a ja ciągle myślę, że odbiją. Hortensje też nie przeżyły i musiałam je poobcinać, odbijają od korzeni, ale czy zakwitną? Kto to wie? Jak wiecie mam posadzone w swoim ogrodzie wisterie, czyli mówiąc po polsku glicynie, które co roku lepiej lub gorzej kwitły, a wszystko zależało od zimy, mrozów i śniegu. W tym roku śniegu nie było za dużo i pewnie, dlatego wisteria sinensis odmówiła współpracy. Nie wypuściła ani jednego listka a o kwitnieniu nawet mowy nie ma. Ponieważ taras obsadzony jest czterema wisteriami, dwie są ogołocone, zaś pozostałe dwie właśnie wypuszczają listki. Czyli ani wisterii ani kwiatków w tym roku nie zobaczę. Wielka szkoda. Moje wisterie nabyłam w Glasgow osiemnaście lat temu, bo wydawało mi się, ze tamtejszy klimat jest, co najmniej tak trudny jak nasz i wisteria dzielnie przetrwa wszystkie niedogodności, no, ale..

Tymczasem trzeba było wymienić przekwitłe tulipany na inne kwiaty, którym będzie dobrze w moim ogrodzie. Oczywiście wybór nie był trudny. Zakupiłam begonie wiecznie kwitnącą w kolorze różowym, chciałam mieć wyjątkowo czerwoną i białą, aby kolorystyką wpasować się w Euro, ale nie ma lekko. Czerwonych było tylko 120 a ja potrzebowałam siedemset sztuk wszystkich, aby ogród znowu wyglądał przyzwoicie. Niestety ani czerwonych ani białych nie było w wystarczających ilościach, czyli jak się nie ma, co się lubi to się lubi to, co jest. Różowe begonie drobnokwiatowe zostały przewiezione do domu i sadziłyśmy je z Halą przez calutki dzień. Ja robiłam nasadzenia w skrzynkach i donicach, Hala zaś na rabatach. Wynik naszych zmagań możecie zobaczyć na zdjęciach. Aby kompozycje kwiatowe pięknie się uzupełniały dokupiłam lawendę, milion bells, czyli miniaturki peonii w kolorze fioletowym, oraz zioła rozmaryn, i …. Uzupełnieniem nasadzeń są lilie tygrysie i liliowce, które z roku na rok rozrastają się w ogrodzie. Oczywiście nie zabrakło nam niebieskookiego geranium, liliowej kocimiętki, które podkreślają głębie ogrodu. W tym roku nie posadziłam ani jednej pelargonii, które w ubiegłym roku jakoś kwitły niemrawo pomimo zabiegów pielęgnacyjnych, oprysków i nawożenia. Trudno, może przerwa dobrze nam zrobi. Obecnie wymyślony ogród ma paletę barw ogrodów Matisse’a lub lekkość Cézanne’a. Kolory są jasne, lekkie radośnie dziewczęce.  Zresztą, co ja tu będę marudzić, popatrzcie na zdjęcia, sami się przekonacie.

A teraz Euro 2012, najpierw przewaliła się fala krytyki z powodu piosenki zaśpiewanej przez Zespół Jarzębina z Kocudzy Drugiej w ramach konkursu na „hymn” Euro. Jaki tam hymn? Przecież organizatorom chodziło chyba o skoczną muzykę, aby na Stadionach śpiewać, nie tylko „Polska, biało czerwoni”, zresztą i wrzeszczeć Polska ta ta ta, Polska ta ta ta…!!! No to w końcu głosowanie się odbyło i buch a tu skoczny kawałek i to w wykonaniu seniorek podskakiewiczówien, „Koko Euro Spoko”. I może byłoby fajniej (tak twierdzili jedni) gdyby zaśpiewał tę piosneczkę jakiś polski trubadur, jakaś „mega gwiazda” wtedy wszyscy z uśmiechem powiedzieliby no tak ona może wszystko, ale skoro zaśpiewały to kobitki ze wsi…. A oto „Koko Euro Spoko” Zespół Jarzębina, posłuchajcie, ale też posłuchajcie rapera Koksika no i remixu, warto!

http://www.youtube.com/watch?v=YtDhMzDkois&feature=related

http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=lYZsifX7U3o&NR=1

http://www.youtube.com/watch?v=I3xhzUtMXAI&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=vvt7EQBAd8s&feature=related raper Koksik

http://www.youtube.com/watch?v=Zw3KGO9GlZw&feature=related remix  

Gruchnęła we wszystkich mediach bliższych i dalszych fala krytyki, że nie tak to miało być, że wiocha, że, ach, co ja tam będę wspominać. Oburzenie było na całego. Ale jak to zawsze bywa piosenka broni się sama, w Internecie mamy już ponad 1500 remixów naszego Koko, bardzo mi się podobały przeróbki w stylu rap, a publiczność podchwyciła Koko Euro Spoko i mając w nosie krytyków podśpiewuje sobie, bo magia ulicy jest wielka i ona nie ma zamiaru wytaczać armat. Ile to razy krytycy, wielce uczeni rugali dany film czy piosenkę (choćby „Kolorowe Jarmarki” w roku 1977 zaśpiewane przez pana Janusza Laskowskiego na Festiwalu w Opolu, gdy żaden krytyk na tej piosence nie zostawił suchej nitki), aby w tym samym roku w sierpniu na Festiwalu w Sopocie pani Maryla Rodowicz wyniosła ją na szczyt i zrobiła z niej hit! Tak to już bywa z krytykami. Mnie „Koko” podoba się i to bardzo, wpisuje się w polski folklor, humor stadionowy, jest skoczna i łatwa do zapamiętania, a jeżeli komuś się nie podoba, no cóż o gustach tutaj nie dyskutujemy. Trudno zaśpiewać poważną piosenkę na stadionie, ponieważ kibice chcą mieć muzykę lekką łatwą i przyjemną dla ucha, a przecież muzyka Koko jest muzyką ludową, do której napisano tylko słowa. Tyle wywodów na temat „Koko”. Przejdę, zatem do sporu, po co nam to „Euro 2012” było. Tak wiele artykułów przeczytałam były i napastliwe były też przyjazne. A ja? Ja się cieszę, szczerze i otwarcie, bo „Euro” w Polsce zostało przekute na boom gospodarczy. My Polacy kochamy czyny, nieprawdaż? W czynie roboczym, czasem partyjnym robiliśmy to czy tamto, sprzątaliśmy osiedla, kopaliśmy rowy, zakładaliśmy parki. Tylko nam jakoś marnie szło z autostradami, drogami dojazdowymi, hotelami.. nie chyba z hotelami nam szło nieźle, usprawnianiem naszych miast jak to się pięknie teraz mówi rewitalizacją. A tu sześć lat temu przyznając nam Euro powiedziano żarty się skończyły, chcecie ten wybór zamienić w sukces, chcecie mieć nowoczesne państwo, chcecie mieć miejsca pracy, nowe drogi, napędzanie koniunktury, no to proszę bardzo, macie możliwość, pokażcie, co potraficie. Wiem, wiem, nie ukończyliśmy wszystkich autostrad, no bo jak?  Przez czternaście lat nie zrobiliśmy tego co powinniśmy to w sześć lat mogliśmy zrobić wszystko?  Zrobiliśmy dużo, bardzo dużo. Jeździłam  po Polsce w tym roku a także rok temu. Niedowiarków zapraszam do odbycia kilku podróży, popatrzcie sami na własne oczy.” Euro”, które dzisiaj się zaczyna, za miesiąc się skończy, będzie nam miło, jeżeli polska reprezentacja pokaże się z najlepszej strony. A po zakończeniu „Euro” wszelkie większe i mniejsze inwestycje zostaną nam, i będziemy mogli powiedzieć, tak,  było nam niewygodnie, rozkopane miasta  przez długi czas, zresztą teraz też są, ale zrobiliśmy dużo i będziemy robili, pieniądze z EU otrzymywane na inwestycje musiały być terminowo rozliczane, stąd trzeba było wykonywać założenia harmonogramu. Wiem, że gdy w dniu 17 Grudnia 2002 r rozpoczynano budowę Centrum Olimpijskiego i podano termin otwarcia 31 Maj 2004, wszyscy pukali się w głowę, na pewno nie zdążą słyszeliśmy głosy życzliwych. A tu proszę Centrum zostało oddane dokładnie 31 Maja 2004, tam też odbyła się przysięga reprezentacji Polski wyjeżdżającej na Igrzyska Olimpijskie Ateny 2004. Dlatego jako wieczna optymistka, patrząca na sprawy z wielką życzliwością cieszę się, z tego, że jest „Euro 2012”, że pomimo wiecznego niezadowolenia i ciągłej krytyki dzisiaj jadąc po na ulicach Warszawy widziałam, co trzeci, jeżeli a może i co drugi samochód oflagowany, że nosimy szaliki, czapki, mamy flagi na domach, cieszymy się, że jest” Euro”, jednoczymy w poparciu dla naszej drużyny, śpiewamy skacząc lub podskakując nasze Koko. Świadczy to o naszym poczuciu humoru, o dystansie do sprawy, o tym, że my wszyscy potrzebujemy oddechu, potrzebujemy święta sportowego, że życząc naszym piłkarzom jak najlepiej chcemy radować się z sukcesów, bo na te sukcesy ciężko zapracowaliśmy. Poza tym Polska poprzez fakt organizacji  Mistrzostw Europy będzie na ustach całego świata, transmisja telewizyjna leci do 200 państw, czyż to nie jest już sukces sam w sobie? Zjeżdżają do nas najlepsze reprezentacje starego kontynentu, a za nimi telewizje, dziennikarze i kibice. Święto zaczyna się dzisiaj…

http://www.polskieradio.pl/7/163/Artykul/621497,Tomasz-Zimoch-mecz-to-nie-msza-w-kosciele

http://www.facebook.com/#!/tzimoch

 

Drogie Panie nielubiące piłki nożnej!

Zwracam się do Was z prośba o wielką wyrozumiałość dla waszych mężów, chłopaków, sympatii, narzeczonych, braci i rodziny, przez najbliższy miesiąc, nie narzekajcie bez przerwy, że piłka, że Euro, macie tyle rzeczy do zrobienia, możecie do woli spotykać się z waszymi koleżankami, możecie odwiedzać do woli centra handlowe, możecie upatrzeć sobie wymarzoną sukienkę, wcale nie najtańszą, do tego buty i torebkę, uwierzcie mi (wiem, co mówię), w podziękowaniu za dobrą atmosferę w domu, za życzliwość i świetny humor, wasi chłopcy zaakceptują wszystko, w tym wasze zakupy także! To na prawdę działa! Tyle dla nich znaczy piłka nożna, że będą gotowi na „wielkie poświęcenia”. „Euro” minie, a Wam pozostaną miłe wspomnienia po odbytych spotkaniach pogaduchach, przeczytaniu świetnej książki, na którą nie było wcześniej czasu, na obejrzenie kolejnego filmu, spróbujcie. Wiem, że nie ma takiego chłopaka, takiego Piotrusia Pana, który nie grałby w szmacianę, niech sobie to „Euro” w spokoju ducha oglądają!

Naszej drużynie życzę najlepszych wyników!

A wam wszystkim wspaniałych widowisk na wszystkich stadionach” Euro”!

Wasza Jadwiga

Wyścigi Konne na Służewcu, teren piękny, zieleń, i świetna pogoda, takie powitanie przygotowano nam z okazji Dnia Uniwersytetów Trzeciego Wieku. Wczesnym przedpołudniem goście przyjeżdżali na tereny wyścigowe, panie w kapeluszach, panowie również. Czułam zapach dawnych lat co znajdowało odbicie na głowach pań. Kapelusze wykonane były w różnym stylu, były dostosowane do aktualnej sytuacji czyli wszechobecnej piłki nożnej i mającego rozpocząć się za kila dni Euro 2012, były też skromne okazjonalne, jak również bogato zdobione woalkami i piórami boa. Było wiele kwiatów, piór, strasów i tylko brakowało długich sukien, oraz szampana w ręku pań i panów. Atmosfera była urocza, humor i zabawa.

Towarzystwo zostało powitane przez pania Krystynę Lewkowicz Prezesa Porozumienia UTW oraz Pana posła Michała Szczerbę Przewodniczącego Parlamentarnej Komisji ds UTW, obecny był Dyrektor Oddziału  Wyścigów Konnych w Warszawie pan Włodzimierz Bąkowski oraz pan prof. Piotr Błędowski przewodniczący Rady Naukowej SGH.  Po krótkich powitaniach na estradzie pojawił się wspaniały Jerzy Połomski aktor i piosenkarz- gwiazda polskiej piosenki przyjęta  brawami, krzykami, owacją. Pan Jerzy ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Warszawie. Wystepował w Teatrze Buffo, w programach Teatru Syrena. W roku 1957 nagrał dla Polskiego Radia ” Piosenkę dla nieznajomej” muz. J.Harald słowa Z.Kaszkur, Z.Zapert, która jest jego debiutem radiowym. Od tamtego czasu nagrał kilkaset utworów. W roku 1958 zajął II miejsce w plebiscycie PR na najpopularniejszego polskiego piosenkarza i ten stan trwa do dzisiaj. Wytworny, uśmiechnięty, jak zawsze miły dla swojej publiczności, która zgotowała mu owację na stojąco.                 

 

Zaśpiewał swoje ulubione przeboje  : Moja Młodość, Błękitna Chusteczka, Tak daleko nam do siebie i tak blisko, Iść za marzeniem, Co za noc, Moja cicha , moja śliczna, Daj mi to miejsce na ziemi, oraz Bo z dziewczynami oraz niezapomniany szlagier Cała sala. Tak tak, „cała sala”  czyli widowania poderwała się na to hasło i rozpoczęła śpiew z panem Jerzym, a  niektórzy śmiałkowie nawet tańczyli. Piękna zabawa jak niegdyś bywało, i to nic, że kapelusze nieco poprzesuwały się na głowach, to nic, że więcej zmarszczek na twarzy, to nic, że ciała niegdyś wiotkie dzisiaj nieco zaokraglone…                                                    

Kto by się tym przejmował najważniejsze „…BY MŁODYM BYĆ I WIĘCEJ NIC, MŁODYM BYĆ I MIEĆ WCIĄŻ DWADZIEŚCIA LAT…”  Nie, nie tej piosenki pan Jerzy nie śpiewał , ale ten tytuł tak pięknie wkomponował się w mój tekst. Śpiewom nie było końca, zabawa trwała w najlepsze, ale wszystko co miłe kończy się szybko. Na scenę zaproszono panie w kapeluszach, które uczestniczyły w konkursie kapeluszy. Nie, nie, Wasza Jadwiga do konkursu nie stawała, bo nie jest studentką Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Na imprezie uczestniczyła jako ambasador Emporii Telekom, za to mogłam uważnie przyjrzeć sie kapeluszom i najefektowaniejszym zrobić zdjęcia oraz zapisać panie, które zostały nagrodzone.  

I miejsce zdobyła pani Elżbieta Kulikowska w kapeluszu o nazwie „Rozmaitości” z UO  UW,

II miejsce pani w kapeluszu „lata dwudzieste” z UTW Wesoła,

III miejsce pani Jadwiga Suchanek z UTW  w kapeluszu o nazwie „Euro 2012”. Z poszczególnymi miejscami zwiazane były nagrody, które ufundowałyróżne firmy. Panie zadowolone, uśmiechnięte odebrały gratulacje i nagrody, pozując fotografom do zdjęć.

 

 

  Rozpoczęły się gonitwy koni. Gonitwę, która najbardziej nas interesowała o Puchar UTW wygrał koń Sandei pod dżokejem Emilem Zachariewem, drugi był Selektor, trzeci Persej, czwarty Urwis i piaty Sztucer. Nagrodę wręczyli pani K.Lewkowicz, pan M.Szczerba, pan W.Bąkowski.

 

 

 

 

 

Tak oto zakończył się dzień Seniora dzień zabawy, rozrywki i wyścigów na Torze Wyścigów Konnych w Warszawie. O dopisującej pogodzie, humorach i nastrojach świadczą zdjęcia, które wykonała dla Was Moi Kochani.

 

 

Wasza Jadwiga

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.