Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca marzec 2010

8 marca  Dzień Pięknych KobietZ okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet pozwalam sobie przedstawić wszystkim Paniom Poradnik Dobrej Żony wydrukowany w gazecie „Housekeeping Monthly” 13 maja 1955 r.  

Poradnik jest bardzo ciekawy, zawiera dużo porad, które dla nas mogą być bezcenne! A jeżeli podejdziemy do nich z przymrużeniem oka, też nam się spodobają. Oto one: 

Przygotuj obiad. Zaplanuj go wcześniej, nawet poprzedniego wieczoru, tak by pyszna potrawa czekała na jego przyjście. W ten sposób dajesz mu znać, że myślałaś o nim i przejmujesz się jego potrzebami. Mężczyzna jest głodny, kiedy wraca do domu, i perspektywa dobrego posiłku (zwłaszcza jego ulubionego dania), to część niezbędnego ciepłego powitania. Przygotuj się. Odpocznij 15 minut, byś była odświeżona na jego przyjęcie. Popraw makijaż, zawiąż wstążkę na włosach i wyglądaj promiennie. Pamiętaj, że on właśnie wraca z pracy, gdzie napatrzył się na zmęczonych ludzi. Bądź trochę bardziej radosna i trochę bardziej interesująca dla niego. Coś musi rozświetlić jego nudny dzień – to twój obowiązek. Posprzątaj. Przed jego przyjściem ogarnij wzrokiem główną część mieszkania. Pozbieraj podręczniki, zabawki, papiery itp. I odkurz stoły. W czasie zimnych miesięcy powinnaś rozpalić ogień w kominku, by on mógł się zrelaksować. Twój mąż poczuje, że jest w raju, w świątyni odpoczynku i porządku, co tobie również polepszy samopoczucie. Przecież dbanie o jego komfort przyniesie ci ogromną satysfakcję. Przygotuj dzieci. Przeznacz kilka minut, by umyć im ręce i buzie, (jeśli są małe), uczesać włosy i, jeśli to konieczne, przebrać je. To małe skarby i on chce zobaczyć je w tej roli. Na czas jego przyjścia wyeliminuj hałas zmywarki, suszarki i odkurzacza. Zachęć dzieci by były cicho. Uciesz się, że go widzisz. Powitaj go ciepłym uśmiechem, niech twoje pragnienie ucieszenia go będzie szczere. Wysłuchaj go. Być może masz wiele ważnych rzeczy, o których chcesz mu opowiedzieć, ale moment jego przyjścia nie jest właściwy. Niech mówi pierwszy – pamiętaj jego tematy konwersacji są ważniejsze niż twoje. Spraw by ten wieczór był tylko dla niego. Nigdy nie narzekaj, gdy wróci późno do domu lub wychodzi na kolację, lub w inne miejsce bez ciebie. Spróbuj zrozumieć, że żyje w świecie napięć i stresu. Twój cel: spróbuj sprawić, by dom był miejscem spokoju porządku, gdzie twój mąż będzie mógł odświeżyć ciało i umysł. Nie witaj go narzekaniem i problemami. Spraw, by było mu wygodnie. Zaproponuj by usiadł w wygodnym fotelu lub by położył się w sypialni. Przygotuj mu coś chłodnego lub ciepłego do picia. Ułóż dla niego poduszki i zaproponuj, że zdejmiesz mu buty. Mów cichym, kojącym i miłym głosem. Nie podawaj w wątpliwość tego, co robi, nie podważaj jego sądów. Pamiętaj, to on jest panem domu i zawsze rządzi sprawiedliwie. Nie masz prawa tego kwestionować. Dobra żona zawsze zna swoje miejsce. 

No to moje kochane, do roboty, najpierw buty, potem spokojnym cichym i miłym głosem. No właśnie, a jak się nie ma kominka, sypialni, stołów kilku, pracuje się na półtora etatu, biegnie na łeb na szyję do domu po drodze robiąc zakupy, aby coś ugotować, a nie mamy samochodu, aby to wszystko przewieźć, no to jak, to już chyba nie można być dobrą żoną! 

Jak dobrze, że 1955 rok minął i nie wróci. Poza tym, że właśnie my wtedy nie mieliśmy mieszkań, samochodów, ba, nawet porządnego mydła i szamponu nie było, żyliśmy w dziuplach, kuchnie bez okien, sukienki nicowane, dzieci niektóre tylko w przedszkolach, instytucja żłobków dopiero się rozwijała, pensje wystarczały na przysłowiowe pestki, instytucja babci odgrywała wielką rolę, bieda temu, kto babci nie posiadał, a my utrudzone, w tramwajach, w których tłok był jakby tylko jeden tego dnia wyjechał z zajezdni, z siatami w obu rękach, z obłędem w oczach rwałyśmy do domu. Gotowanie, pranie ręczne lub we Frani (kto pamięta, u nas w domu to był szczyt luksusu), sprzątanie i już utrudzone i prawie nieżywe wskakiwałyśmy do łóżek, aby szybko odpocząć, bo następny dzień przed nami. O Matko moja! Dobrze, że nie ćwiczyłaś według podanego schematu, bo nie dożyłabyś tak pięknego wieku 88 lat.  

Wszystkim Paniom życzę końskiego zdrowia w naszych cudnych czasach, w których jesteśmy partnerkami naszych mężczyzn, business-women, matkami, kochankami, żonami, wspaniałymi kucharkami, po prostu żyjemy na 100 procent.

Życzę Wam wszystkim wytrwałości, zdrowia i szczęścia w ten piękny słoneczny Miedzynarodowy Dzień Kobiet!

 Wasza Jadwiga

Św. Kazimierz JagiellończykDzisiaj jest 4 marca, imieniny obchodzą Kazimierz i Kazimiera. Wszystkim Kazimierom i Kazimierzom życzę dużo zdrowia, a w szczególności:

Kochana Pani Matko, życzę Ci długich lat w zdrowiu, pogody ducha oraz niezmiennej miłości, jaką obdarzasz swoje Wnuki i Prawnuki. 

Wszystkim, którzy zajrzą dziś z wizytą chciałabym przybliżyć etymologię święta i imienin Kazimierza. Oto ona: Święty Kazimierz Jagiellończyk, urodzony 3 października 1458 r. na Wawelu, zmarł 4 marca 1484 r. – polski święty. Jest patronem Litwy, Polski i Radomia. Był drugim synem Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki. Nauczycielami Kazimierza byli: ks. Jan Długosz, Stanisław Szydłowiecki – ochmistrz królewski, który prowadził zajęcia ze sztuki wojennej, humanista Kallimach – Fillipo Buonaccorsi, Ambroży Contarini, dyplomata wenecki. Kazimierz – inteligentny, zrównoważony, wykształcony młody człowiek. Od roku 1475 król Kazimierz Jagiellończyk zaczął wprowadzać traktowanego jako następcę tronu Kazimierza w arkany władzy. Przez prawie dwa lata królewicz Kazimierz był namiestnikiem ojca w królestwie. Rezydował w Radomiu i dlatego jest patronem tego właśnie miasta. Jego krótkie rządy dobrze oceniali współcześnie mu żyjący. W roku 1483 okazało się, że trapią go choroby i różne dolegliwości, w końcu wykryto u niego gruźlicę. Zmarł w Grodnie w dniu 4 marca 1484 r. Został pochowany w Kaplicy Św. Kazimierza w katedrze wileńskiej. Jego śmierć wywołała poruszenie na Litwie i w Polsce. Starania o kanonizację brata rozpoczął Zygmunt Stary, wysyłając za pośrednictwem Jana Łaskiego prośbę o wyniesienie go na ołtarze. W odpowiedzi przyjechał do Polski legat papieski, Zaccaria Ferrari, który pod wpływem rozszerzającego się kultu świętego napisał na cześć Kazimierza hymn po łacinie, jak również spisał jego żywot. W 1521 roku papież Leon X wydał bullę kanonizacyjną, którą wręczył biskupowi płockiemu Erazmowi Ciołkowi. Pech chciał, że zmarł on we Włoszech w roku 1522 podczas panującej tam zarazy, a dokumenty, które posiadał, zaginęły. Dopiero Zygmunt III Waza uzyskał nowa bullę wydana w roku 1602 przez papieża Klemensa VIII, na podstawie kopi bulli Klemensa X znalezionej w archiwum w Watykanie. Uroczystości kanonizacyjne odbyły się w Wilnie w roku 1604. Święty Kazimierz jest patronem Litwy, jest też jednym z patronów Polski, a od 1960 r. jednym z patronów Kawalerów Maltańskich.  Kazimierz jest jedynym świętym tego imienia. Jego święto liturgiczne przypada w rocznicę śmierci – 4 marca.  

Z imieniem Kazimierz są związane przysłowia: „Na świętego Kazimierza zima do morza zmierza”, „Dzień świętego Kazimierza resztki zimy uśmierza”, „Na świętego Kazimierza dzień się z nocą przymierza”. A oto jeszcze inne:

„Młoda rada i marcowa pogoda skutku nie mają”. „Ile mgieł w marcu tyle deszczu w czerwcu”. „Co marzec wypiecze to kwiecień wysiecze”. „Kiedy marzec przeżył starzec będzie zdrów. Kiedy baba w marcu słaba, pacierz mów”. „Na świętego Kazimierza, Wyjdzie skowronek z pod pierza”. „Na świętego Kazimierza czajka przybieża”. „Na święty Kazimierz dzień z nocą zmierz”. „Na święty Kazimierz już nie zmarzniesz”.  Może w tym roku, po tak trudnej dla wszystkich zimie te przysłowia, co są mądrością narodów, spełnią się? Oby tak było.

Dzień świętego Kazimierza w Wilnie to wielkie patronalne święto Kaziuki, które jest celebrowane na Litwie do dzisiaj. 4 Marca w Wilnie, ale też i na Wileńszczyźnie, zaczynają się tradycyjne „Kaziuki”, czyli mający ponad czterechsetletnią ciągłość odświętny jarmark, który w ostatnich latach zyskał dodatkowego rozmachu. Jest on najdłużej trwającym i najbarwniejszym świętem miasta, na które przybywają tłumy turystów. Po raz pierwszy zaczęto organizować go w XVII w., łącząc z obchodzonym rokrocznie 4-go marca, uroczystym nabożeństwem celebrowanym w dniu św. Kazimierza, patrona Litwy. Przybywali na niego pielgrzymi nie tylko z Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale także z Korony. Chytrzy łykowie wileńscy uznali, że jest to znakomita okazja do podreperowania swoich finansów i przy okazji święta zaczęli organizować jarmark, na którym każdy mógł kupić coś dla siebie…  Wileński „Kaziuk” był często jeszcze śnieżny, chłodny i słotny, zawsze jednak zwiastował zbliżającą się wczesną wiosnę. Jarmark, choć był wydarzeniem dość znaczącym i na swój koloryt nadzwyczajnym, to u wyższych sfer nie cieszył się uznaniem. Jarmark dawał moc najróżniejszych wrażeń. Kogoś pocieszył pierwszymi w życiu butami lub posypaną makiem, aromatyczną, miastową bułką. Na powrót gospodarza z „Kaziuków” wszyscy domownicy czekali ze szczególnym utęsknieniem. Z jarmarku zawsze bowiem wracało się z jakimś gościńcem. A kupić na „Kaziukach” można było wszystko… Głównym symbolem wileńskiego jarmarku były oczywiście „wileńskie palmy wielkanocne”, które dzisiaj są znane daleko poza granicami Litwy. Jest to okrągły „wałeczek” z suszonych kolorowych kwiatów i traw. Na „Kaziuku” handlowano także plecionymi koszami, drewnianymi łyżkami, miskami i beczułkami, wyrobami z lnu, glinianymi dzbankami, fujarkami, piernikowymi sercami i obwarzankami.  „Kaziuki” były zawsze okazją do zabawy. Towarzyszyli im przebierańcy, handlarze i kuglarze. Organizowano zawody w smażeniu blinów czy ubijaniu masła. Początkowo jarmarki organizowano na wileńskim Placu Katedralnym, a od 1901 r. przeniosły się na Plac Łukiski, największy wówczas plac w Wilnie. Ale i to miejsce okazało się małe, bo jarmark stawał się coraz bardziej popularny. Jarmarki zaczęły odbywać się na całym Starym Mieście. „Kaziuki” stały się wizytówką sztuki ludowej całej Litwy. Żaden jarmark nie mógł odbyć się np. bez słynnych smorgońskich obwarzanków, którymi gospodynie zachęcały klientów okrzykiem – „obwarzanki sprzedają, dziurki darmo dają”. 

Po pierwszej wojnie światowej, gdy Wilno znalazło się w granicach Polski, kontynuowano kaziukową tradycję. W 1928 r. Władysław Raczkiewicz, ówczesny wojewoda wileński, wystąpił nawet z wnioskiem o uznanie 4 marca za dzień świąteczny na Wileńszczyźnie. „Kaziuki” organizowano też na Litwie, gdy ta była częścią ZSRR. Odbywały się na rynku Kalwaryjskim, gdzie zabraniano sprzedaży palm ze względu na ich chrześcijański charakter. W 1990 r. jarmark powrócił na ulice Wilna i teraz odbywa się w samym centrum wileńskiej starówki. Obecnie w Polsce można skromną miniaturkę Kaziuków obejrzeć w Gdańsku, Poznaniu, Gorzowie, gdzie mieszka wielu kresowiaków z tamtych stron. Można tam zobaczyć wiele ciekawych wyrobów rzemiosła ludowego i artystycznego. I tak oto święty Kazimierz stał się międzynarodowym świętym, czczonym zarówno na Litwie, jak i w Polsce. W Warszawie mamy Kościół pod wezwaniem św. Kazimierza, który mieści się przy ulicy Chełmskiej 20, ale opowieść o tym kościele i Zmartwychwstańcach polskich, to historia już na inne opowiadanie.

Wiadomości dotyczących, św. Kazimierza i święta „Kaziuków” wyszukała dla wszystkich
Wasza Jadwiga

Okęcie  brązowa drużyna powitanieWczoraj wieczorem wróciły do kraju nasze brązowe dziewczyny: Luiza Złotkowska, Katarzyna Woźniak, Katarzyna Bachleda-Curuś wraz z trenerami Ewą Białkowską i Pawłem Abratkiewiczem.  

Na lotnisku Okęcie w Warszawie nie zabrakło kibiców, dziennikarzy i rodzin zawodników, a ku uciesze jednej z nich stawiła się prawie cała szkoła: uczniowie Zespołu Szkół Okęcie- niezawodni polscy kibice witają brązową drużynę panczenistekGminnych Nr 4 w Milanówku, trenujący łyżwiarstwo szybkie na warszawskim torze Stegny.

Z podwarszawskiej Zielonki przyjechali kibice z transparentem „Niemożliwe nie istnieje” oraz przedstawiciele Urzędu Miasta, gdzie mieszka Luiza Złotkowska.

Okęcie Liza Złotkowska, Katarzyna Bachleda Curuś, Katarzyna WoźniakPodczas powitania wiceprezes PKOL Andrzej Kraśnicki uznał medal panczenistek za wielką, super miłą niespodziankę, którą nas obdarowały na zakończenie polskich startów.

W krótkiej konferencji prasowej Kasia Woźniak wyznała, że te Igrzyska Olimpijskie zapamięta z powodu płaczu, najpierw, bo im nie szło, a potem z wielkiego szczęścia. Luiza przyznała, ze w Zielonce nie ma nawet lodowiska, ale jak widać nie jest to przeszkoda, aby wystartować w Igrzyskach Olimpijskich. Kasia Bachleda-Curuś powiedziała, że dopiero, gdy zobaczyła na lodowisku trenera Pawła Abratkiewicza z rękami podniesionymi do góry zrozumiała, że zdobyły medal.

Ewa Białkowska – trener naszych brązowych panczenistek wyznała, że na medal dziewczyny bardzo ciężko pracowały, ponad 200 dni „włóczyły” się po świecie trenując na różnych torach, gdzie było możliwe, bo w kraju nie mają ani jednego toru z prawdziwego zdarzenia, jak również krytego toru, o którym wszyscy marzą.

Dzisiaj już wiem, dlaczego na kolejny medal w łyżwiarstwie szybkim czekaliśmy 50 lat od sławnego zdobycia w roku 1960 w Squaw Valley srebrnego medalu przez Elwirę Seroczyńską i brązowego medalu przez Helenkę Pilejczykową. Moja przyjaciółka Elwira też jeździła po świecie, aby móc trenować i za granicą szlifować formę. Co się zmieniło przez te 50 lat? Krytego toru nie ma, tor łyżwiarski Stegny jest namiastką prawdziwego toru łyżwiarskiego, i w tych warunkach zdobywamy medal brązowy.

Dziewczyny, tym bardziej gratulujemy Wam wytrwałości, charakteru, siły w pokonywaniu wszelkich kłopotów związanych z uprawianiem Waszej ulubionej dyscypliny sportu.

Mam nadzieję, że na tor łyżwiarski kryty nie przyjdzie nam czekać kolejnych 50 lat. Jedno jest pewne, nasza srebrna Elwira jest pewnie bardzo zadowolona – tak kochała swoje długie łyżwy i marzyła o kolejnych medalach.

Sprawozdawca
Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.