Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca grudzień 2009

Gabrysia

MIKOłaj 06.12.2009 006Dzisiaj w szkole zorganizowano wielką sprzedaż rzeczy wykonanych przez uczniów, w celu pozyskania dodatkowych funduszy dla Domu Pomocy dla Dzieci, a  na zakończenie odbędzie się aukcja obrazków i obrazów namalowanych przez młodzież. Sprawa jest poważna, ponieważ dotyczy zbiórki pieniędzy przez uczniów dla jednego z domów dziecka. Gabrysia namalowała obraz konia, a ja mam go wylicytować! Dziewczyny bardzo lubią konie i raz,  czasami dwa razy w tygodniu jeździmy do stadniny, aby mogły się nimi zajmować. Pani Agnieszka – instruktorka w stadninie – wymyśla różne sposoby, aby dzieciaki przykładały się do pracy. A to mamy konkurs pod tytułem „czyj koń będzie w tym miesiącu najbardziej zadbany”, czy też „kto najlepiej galopuje lub jeździ stępa”. Zwykle zajęcia odbywają się w piątki, stąd cały tydzień mobilizacji w szkole. Do jazdy uprawniają same czwórki i piątki (oceny szkolne), czasami jest wyjątek, ale wtedy najwyższy areopag, czyli mama, musi wyrazić zgodę (gdy trafi się nam trójka z niespodziewanej kartkówki lub klasówki). Ale zostawmy ten temat. Lepiej mówić o sukcesach, które są wejściówką do stajni.

Ciekawi mnie ten koń, którego namalowała: Frazesa chyba nie, bo przeszedł  na zasłużoną emeryturę (prawie jak ja) i wyjechał  na Mazury – choć był wspaniały, ale jak na konia wiekowy – chyba ze 30 lat – ze swoimi przeżyciami i trudnym doświadczeniem życiowym.

Może Fama albo Pogodna? A może Gerwazy? Zobaczymy. Wychodzę z domu z twardym postanowieniem licytacji, niech wie, że babcia docenia jej artystyczne starania.

Upiekłam dziś sernik, który od wielu lat jest bardzo lubiany w naszej rodzinie, i przez tych starszych, i tych młodszych. Podaję przepis:

1 kg sera mielonego w kubełku (dowolny – może być najtańszy)
14 jajek
200 g cukru pudru lub zwykłego cukru
Torebka cukru waniliowego
Paczka skórki pomarańczowej
Rodzynki
100 g masła
Budyń śmietankowy lub inny wg upodobań

Wykonanie:

Żółtka oddzielam od białek, ubijam z cukrem, dodaję cukier waniliowy, skórkę, ser, rodzynki obtaczam w budyniu i dodaję do masy, na końcu masło (wyjęte wcześniej z lodówki, aby było miękkie) i wszystko miksuję. Dodaję ubitą pianę z białek, wylewam na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Do piekarnika ciasto wędruje na 60 min w temperaturze 200 stopni (pierwsze 10 min), a następnie na 180 stopni. Wyrośnięte i ładnie wypieczone – kolor jasnobrązowy, pozostawiam do ostygnięcia. Każdy sernik musi opaść – i ten też. Wykładam na deskę i sernik wstawiam do lodówki.

Przygotowanie sernika trwa 10 min. Pieczenie 60-70 min. W zależności od piekarnika oraz od tego, czy ma funkcję termoobiegu. Sernik jest łatwy w przygotowaniu i udaje się wszystkim (nawet moim mężczyznom)!

Życzę smacznego!
Wasza J

Choinka 2008

Za dwa tygodnie Wigilia, magiczny czas Świąt najbardziej rodzinnych, wspominanych przez wszystkich, czy tych dobrych, czy tych trudnych w okresie wojennym, jednak zawsze innych, z sercem przepełnionym najbliższymi.

Rozpoczynam przygotowania – ustalam wigilijne i świąteczne menu oraz przygotowuję listę osób, dla których kupujemy prezenty. Mieszkając na obrzeżach miasta wymyślam ozdoby, które powiesimy na krzewach, drzewach oraz dodatkowo ustawionych choinkach. Magiczne święta muszą mieć magiczną dekorację. Wędruję po sklepach z choinkowymi strojami, bombkami, łańcuchami, różnościami tworzącymi kolorowy zawrót głowy! Ileż tego przygotowano, jakie kolory, niebieski, złoty, zielony, fioletowy, czerwony – najbardziej magiczny ze wszystkich, do dziś pamiętany i ulubiony.

Nasza powojenna choinka stała wystrojona w kolorowe bombki, a najwięcej było czerwonych, błyszczących, w których odbijały się zniekształcone obrazy: domu, sprzętów, no i oczywiście nasze radosne pyszczki. Na choince wisiały jabłka, cukierki, ciasteczka upieczone przez mamę, łańcuchy wykonane przez nas z kolorowego papieru, aniołki oraz piękna gwiazda z błyszczącego sreberka. Do dziś nie wiem skąd mama miała srebrny papier, pewnie to będzie jej tajemnica, jak wiele innych.

Co roku moje dzieci zadają mi pytanie – to jaka będzie tegoroczna choinka? Odpowiedź jest zawsze taka sama – PIĘKNA. Błyszcząca i kolorowa (choć kolory zmieniają się co roku) z kokardkami, bo przecież każda panna (a choinka jest piękną panną) lubi kokardki. Dzisiaj mam znacznie łatwiejsze zadanie, znajdując w sklepie niedaleko naszego domu wszystko to, czego dusza zapragnie – piękne anioły, bombki, nie tylko te ulubione z cienkiego szkła dmuchane, lśniące, ale też ażurowe, ozdabiane wielkie i całkiem maleńkie. Dzwoneczki,  pantofelki Kopciuszka, gałązki błyszczące, ptaszki, piórka, cudeńka i cuda. Chodząc między półkami zastanawiam się nad tonacją i kolorytem tegorocznej choinki. Niebieska? Nie, już była. Czerwona? Nie, już była. Zielona? Nie, zdecydowanie nie, bo nie będzie kontrastu z choinką. Samo złoto? Nie, za dużo szczęścia naraz. Srebro? Nie, chyba nie, choć pięknie wygląda to chyba niezbyt przytulnie, a może miód- miodowy, brązowy, złoty obsypany złotą lametą? Lub beżowy – takie piękne te bombki, a może wszystkiego po trochu? Dla mnie pięknie ubrana choinka, błyszcząca i świecąca oraz wpatrzone w nią oczy moich wnuków to największy prezent na te bajkowe święta. Nie zapominam też o aniołach i aniołkach pilnujących nas we dnie i w nocy.

Choinka jest moim prezentem dla najbliższych – wymyślam ją sama, sama ubieram korzystając z różnych pomysłów własnych i nie tylko. Jestem w sklepie, gdzie dokupuję trochę nowych ozdób, wybieram wieniec adwentowy, nowe świeczniki i świeczki w wymyślonym przeze mnie kolorze i zadowolona wracam do domu.

Wasza Jadwiga

Londyn 2005Dziewczyny namówiły mnie do pisania. Wielokrotnie stwierdzały, że rozmowy ze mną na różne tematy zawsze kończyły się jakąś dygresją, która płynnie przeistaczała się w małe opowiadanie – wspomnienie.
– Czemu o tym nie napiszesz? spytała Agusia 8 lat temu, popijając wino u nas na tarasie.
– Nie wiem czy ktoś będzie chciał o tym czytać – odpowiedziałam.

Kilka dni temu dziewczyny zaprosiły mnie na Saską Kępę. Rozmowa dotyczyła spraw zawodowych, kilku nowych projektów, dyskusja i w końcu, tak jakoś samo z siebie, jak zwykle zaczęłam: „ Bo wiecie, to właśnie przypomina mi  podobną sytuację w jakiej znaleźliśmy się…”. Po godzinie Monia zapytała: „A tak w ogóle, to o której odbierasz wnuczkę ze szkoły?”.
– Jak zwykle w środę o 14.45 – odpowiedziałam.
– Tak? To chyba musisz już wyjść
– Nie.., chyba jeszcze nie.
– Nie chcę cię martwić ale jest godzina 14.30!
– Czy nie lepiej o tym pisać, skoro tak lubisz opowiadać ? –  stwierdziła Monia.
Stąd ten pomysł, aby pisać. Wybrałam blog i w ten sposób będę mogła z wami rozmawiać.

Od czterech lat jestem prawdziwą emerytką. Przepracowałam 43 lata, zanim na dobre pożegnałam się z moją ukochaną pracą. To prawda. Jestem szczęśliwą żoną, mamą, teściową i babcią czwórki wnucząt: Tanii, Maćka, Julii i Gabrysi. Mieszkamy w wielopokoleniowym domu na obrzeżach miasta razem z moimi rodzicami, Prababcią Kazią i Pradziadkiem Szczepanem. Jestem osobą aktywną, zajmuję się wieloma sprawami a ponadto mam hobby: mój ogród, gotowanie, organizowanie spotkań rodzinnych zwanych popularnie w żargonie rodzinnym „spontanami”, czytanie książek – szczególnie biografii, no i, a może przede wszystkim, sport z wyjątkiem boksu i piłki nożnej, która dla mnie jest pewnego rodzaju show-businessem.

Rodzina mojego męża pochodzi z obecnych terenów Litwy, natomiast moja rodzina jest mieszaniną warszawsko-kielecką, stąd nasze święta, szczególnie Bożego Narodzenia, mają bardzo urozmaicone menu. Postaram się również pisać o teraźniejszych i przeszłych zwyczajach, jakie panują u nas w domu, w domach naszych dzieci, a także przy naszym stole podczas świąt i spotkań rodzinnych.

Serdeczności
Jadwiga Ślawska-Szalewicz

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.