Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum miesiąca grudzień 2009

Mała Jadzia na skrzydle samolotu U nas zaczął się gorący okres przedświąteczny. Mieszkanie wypucowane, okna umyte, firanki uprane. Jutro czeka mnie sprzątanie w domu Pradziadków. Prababcia ( w szpitalu ale ma wyjść w środę) nic nie mówi ale wiem, że czeka i tylko spogląda na mnie, jakby chciała powiedzieć: „do roboty dziewczyno, do roboty, ja w twoim wieku to na 20 grudnia miałam już dom wysprzątany, bo następnego dnia sprzątać nie było można i nigdy nie sprzątano. 21 grudnia to w tym roku dzień 85. urodzin Pradziadka Szczepana. W tym dniu można było tylko przyjechać z życzeniami i kwiatami na kawę lub herbatę. Tego dnia kto mógł, przyjeżdżał choćby na chwilę. W tym roku 21 grudnia wypada w poniedziałek, więc wszyscy wpadną choćby na chwilkę w niedzielę (jako, że okres przedświąteczny), bo to ostatnie godziny przygotowań, zakupów, upominków, ale tradycji musi stać się zadość.

Pradziadek jest warszawiakiem z dziada, pradziada. Kocha Warszawę miłością wielką i jedyną – nie licząc w tych rachunkach absolutnie Prababci – Jego wielkiej miłości młodzieńczej. To właśnie mój tata pokazywał mi Warszawę, uczył mnie historii miasta, opowiadając o niej wszystko co wiedział, o każdym budynku, a zaczął od razu po powrocie do Warszawy z przymusowych robót. Gdy miałam dwa-trzy lata nosił mnie na barana – pierwsze zdjęcia tych eskapad mam, gdy siedzę na skrzydle samolotu w Muzeum Wojska Polskiego – rok chyba 1947. Następnie jako dużą (5-6 letnią) dziewczynkę prowadzał na spacer – tego wymagała najwyższa sił przywódcza w naszej Rodzinie – Prababcia – każdego dnia co najmniej 1,5 godzinny spacer lub dłużej. W ten sposób przedreptałam bodaj całą Warszawę, zawsze zadając rezolutne pytania: a dlaczego taka duża, a dlaczego zniszczona, a dlaczego, no powiedz dlaczego? Nie było mowy o tym, aby pytanie pozostało bez odpowiedzi. Pytałam i pytałam aż uznałam, że tatko już mi wszystko opowiedział, ale czy tak było naprawdę? Nie wiem. Wiem tylko, że nasze spacery były długie i męczące, a każdy powrót kończył się jazdą na barana. W ten sam sposób byłam wprowadzana na wszystkie imprezy sportowe – najczęściej do Hali Mirowskiej, gdzie wówczas polska szkoła boksu odnosiła sukcesy. Ja tego nie rozumiałam, ale jak gąbka nasiąkałam emocjami z imprez sportowych. Ojciec pracował jako kierowca autobusów, stąd nasze wycieczki były urozmaicone, szczególnie wtedy, gdy mama zabierała nas z bratem na spotkanie z tatą (donosiliśmy mu herbatę i kanapki). Wtedy można się było przejechać autobusem po Warszawie, a trwało to i trwało, ku naszej uciesze, bo z okien autobusu było widać wszystkich i wszystko. Jaka radość, gdy jechało się Chaussonem (takie autobusy otrzymała Warszawa od Francuzów), następnie były nasze Jelcze, Ikarusy sprowadzane z Węgier. Coraz to nowsze i lepsze, tak mówił tata, a myśmy mu wierzyli absolutnie! I tak po tej swojej Warszawie przez 43 lata przejechał wiele setek tysięcy, a może nawet i milionów kilometrów, za co otrzymał odznaczenie Prezydenta m.st. Warszawy „Warszawską Syrenkę”,  a za bezwypadkową jazdę odznaczenia: brązowe, srebrne i złote „Zasłużonego Kierowcy”.

Dzisiaj, po wielu latach wiem, że to On nauczył mnie Warszawy, to dzięki niemu znam ją i pokochałam.Teraz to ja wożę swojego „Staruszka”, pokazuję mu tę Jego Warszawę, Śródmieście, nowe estakady przy ul. Czerniakowskiej, trasę Siekierkowską z  nowym mostem. Ostatnio, to chyba było na początku listopada, wracając z cmentarzy przejechaliśmy przez Warszawę wolno, a ja tak jak  kiedyś zadawałam mu pytania – no a teraz gdzie jesteśmy, a teraz? Poznawał, tylko od czasu do czasu pociągał nosem. Na koniec zaś powiedział: Wiesz, to naprawdę niesłychane jak wypiękniała ta nasza Warszawa! Wiem, że każdy wyjazd z domu traktuje jako ciąg dalszy naszych pieszych spacerów, tylko teraz On jest siwy jak gołąbek, marnie chodzi i czasami ma kłopoty z pamięcią. Nigdy jednak, gdy chodzi o poszczególne dzielnice Jego Warszawy. To zadziwiające! Najbardziej ukochał Stare Miasto z kolumną Zygmunta, Plac Teatralny, Ogród Saski, ul. Kamienne Schodki, Brzozową, Świętojańską z Katedrą Św. Jana. Most Poniatowskiego, obecnie zburzony Stadion X-lecia (pewnie dlatego, że wygraliśmy na nim mecz Polska-USA w lekkiej atletyce) w miejscu, gdzie teraz rośnie Stadion Narodowy, Al. Jerozolimskie, MDM, al. Ujazdowskie, Belweder, ul. Sobieskiego poprzez Sadybę  aż do Wilanowa.

21 grudnia przed nami – będzie tort, świeczki, „sto lat” a może i więcej i cała rodzina znów razem. Niestety kilku osób zabraknie, odeszły na zawsze – z mojej i męża rodziny. Nie będzie też na urodzinach miłości Jego życia: Kaziuni, Prababci Kazi, aktualnie leżącej w szpitalu. Ale będzie cała rodzina, Ci, którzy przyjadą, będą znów życzliwi, pogodni, choć zagonieni i czasami codziennością zmęczeni.

Przecież to ostatnie chwile przed tymi cudnymi świętami Bożego Narodzenia! Razem z dziewczynami lepiąc pierogi ustaliłyśmy wigilijno-świąteczne menu. W tym roku o dziwo będą znów: śledzie z cebulką w oleju, śledzie pod pierzynką, pierożki z kapustą i grzybami, barszczyk czerwony, zupa grzybowa z łazankami własnej roboty, ryba faszerowana z rodzynkami, śledzie kresowe – zwane śledziami Joli, sałatka z selera z ananasem i jabłkami w sosie curry, sola pod beszamelem, kapusta z grzybami i obowiązkowo bułeczki drożdżowe babci Broni – pieczone dzień przed Wigilią. A dla tych, którzy dotrwają do końca  i zostanie im choć trochę miejsca w brzuchach będą słodkości: litewskie śliżyki, tort makowy, ciasto norweskie – nazywane tak przez dzieci, bo przypomina im śnieg i mróz, ale jest ono jak najbardziej polskie, choć przepis przyjechał z Norwegii, sernik i kompot z suszonych owoców. Dzieci jak zwykle same przygotują naleśniki z serem i bakaliami z polewą czekoladową, gdyż ze wszystkich ryb ta właśnie potrawa jest przez nich najwyżej ceniona. Do słodkości podam nalewkę z pigwy – oczywiście mojej roboty, a do śledzi i ryb po kieliszku zimnej wódki.

Śliżyki to: mak zalany wrzątkiem – wodą lub mlekiem, odstawiony na kilka godzin, odcedzony i zmielony dwukrotnie, do którego dodaję bakalie według uznania, skórkę pomarańczową, zmielone orzechy, roztopione masło i miód, a na końcu 0,5 l śmietany 18%.

Do wyrobionej masy wkładam ciasteczka krucho-drożdżowe (piekę je na zakończenie wypieku bułek, wykorzystując trochę odłożonego ciasta: dodaję do niego masło, cukier, i trochę mąki. Wyrabiam, formuję wałeczek i kroję jak kopytka. Piekę 8 minut w piekarniku na złoty kolor).

Podaję również przepis na pyszną surówkę z selera z ananasem i jabłkami:

1 cały seler, 4 jabłka, 1 świeży ananas, 1 puszka z ananasami odsączonymi z syropu, 2 łyżeczki curry, 5- 7 dużych łyżek majonezu, do smaku  torebka cukru waniliowego.

Seler obieram, trę na tarce z dużymi oczkami (można w malakserze), obieram jabłka i też ucieram na tarce jarzynowej, obieram ananasa – ucinam wierzchołek i dół, odcinam skórę tnąc od góry do dołu (ananasa opieram o deskę, aby się nie skaleczyć). Kroję na cztery części, wycinam łykowaty środek, kroję w paski a następnie drobno. Odsączam ananasa w puszcze, kroję drobno, dodaję do surówki. Do tego cukier waniliowy, majonez i curry, wszystko mieszam, wstawiam do lodówki, aby się wymieszały smaki.

Ustaliłyśmy z dziewczynami, że o 24.00 tradycyjnie, całą rodziną idziemy na Pasterkę do naszego Kościoła.

Smacznego!

Wasza Jadwiga

W piątek 11 grudnia i w sobotę 12 grudnia uczestniczyłam w XI ZjeździeZjazd Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego Naukowym Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego z udziałem wielu lekarzy, profesorów, ludzi zajmujących się różnymi dyscyplinami w zakresie gerontologii. Na dwudniowy kongres składały się liczne wykłady medyczne, społeczne i ekonomiczne – wszystkie dotyczące osób starszych, w końcu zjazd odbywał się pod hasłem „Pomyślna i niepomyślna starość”. Mój udział  w kongresie nie był przypadkowy, znalazłam się tam za sprawą marki emporia, która była partnerem kongresu.

W sobotę podczas sesji społeczno-edukacyjnej, którą prowadzili prof. dr hab. Olga Czerniawska oraz prof. dr hab. Jerzy Semków, miałam okazję zapoznać się z zagadnieniami dot. sztuki starzenia się, umiejętności przeżywania starości, umiejętności przekazywania prawdy o życiu, wiedzy o życiu, w powiązaniu ze sztuką starzenia się (tak, starzenie się jest wielką sztuką!), umiejętności przezwyciężania pokus bycia wiecznie młodym. Usłyszałam, że osoby starsze uważają, że starość jest stanem umysłu, a nie wieku, z czym w pełni się zgadzam.

Wykład na temat edukacji gerontologicznej określał od czego zależy pomyślna starość: od warunków medyczno-ekonomicznych, polityczno-społecznych oraz od przepisów prawnych ustanawianych przez państwo, a dotyczących ludzi po 60., czy też 65. roku życia.

Zmiana negatywnego wizerunku starości zależy od pozytywnej postawy osób starszych i korzystnych relacji międzypokoleniowych. Bardzo często w wykładach podkreślano fakt, iż  seniorzy stanowią znaczący kapitał ludzki, ze względu na swoje doświadczenie. Często stwierdzano również, że ludzie starsi nie godzą się z wejściem w fazę starości (starość to wg naukowców przedział wieku 80-100 lat), a ludzie w wieku 60-70 lat nie myślą o sobie jako o ludziach starych.

Ciekawe były dla mnie wyniki badania dotyczącego studentów Uniwersytetów Trzeciego Wieku, które pokazały, że w porównaniu ze starszymi osobami, które nie podejmują dalszej edukacji, zachowują oni dłużej zdrowie i samodzielność, są pomocni innym i mają kontakt z ludźmi. Respondenci odpowiadali również, czym jest ich zdaniem pomyślna starość. Składają się na nią: korzystna sytuacja materialna, niezależność materialna, pozytywna relacja z bliskimi, zdrowie, uśmiech i pogoda ducha, kontakty międzyludzkie, drobne radości realizowane codziennie, radzenie sobie z dolegliwościami, nie bycie samotnym.

W wielu wystąpieniach podkreślano również, że młodych trzeba edukować, gdyż ułatwi to życie i młodym, i starym (a takich wykładów na uczelniach nie ma). Większość osób starszych zdaje sobie sprawę ze swojej starości, ale boli je, gdy mówimy o nich jako o ludziach starych.

Jedno z najciekawszych moim zdaniem wystąpień było udziałem prof. dr hab. Elżbiety Górnikowskiej-Zwolak z Górnośląskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej i dotyczyło potencjału starości – duchowości i animacji ruchu odnowy psychiczno-duchowej kobiet. Pozwólcie, że przytoczę motto tego wykładu, które bardzo mi się podobało:„Nie przestajemy się bawić dlatego, że się starzejemy, ale starzejemy się dlatego, że przestajemy się bawić”.

Profesor wyjaśniła, że starość ma oblicze kobiety, ponieważ jest znaczna przewaga starszych kobiet. W starszym wieku następuje też singularyzacja życia kobiet z powodu śmierci partnera czy rozwodów. W starość wchodzą coraz lepiej wykształcone pokolenia Polek, które są otwarte na zmiany, refleksyjne, poszukują nowych form działań, są świadome swoich praw, ale też skłonne do pracy nad sobą, do poszukiwania spokoju i wsłuchiwania się w siebie. Profesor przekonywała, że dotychczasowe badania uwzględniały doświadczenia mężczyzn, ale teraz należy spojrzeć na zjawisko starzenia się przez pryzmat feminizmu. Stwierdziła, że starość jest trudna dla kobiet ze względu na warunki (mniej zarabiają, krócej pracują wychowując dzieci, stąd mniejsze emerytury), stan zdrowia, zakres obowiązków (opieka nad rodzicami, instytucja babci, wynikający z tego stres), relacje społeczne (wdowieństwo, rozwody, funkcje opiekuńcze). Bardzo mi się podobała w tym miejscu dygresja profesor Olgi Czerniawskiej: „Być mądrą kobietą to dobrze, ale być słodką idiotką też POMAGA”!

Wykłady bardzo ciekawe, możemy się z pewnymi stwierdzeniami zgadzać lub nie, zależy to od naszego punktu widzenia, jednak musimy sobie zdawać sprawę z tego, że wszyscy kiedyś będziemy starzy – choć teraz w to nie wierzymy!

Obok uczestniczenia w interesujących sesjach wykładowych podczas zjazdu, moją rolą było zaprezentowanie telefonów przeznaczonych dla osób starszych, austriackiej firmy Emporia Telecom. Po raz kolejny miałam wielu słuchaczy, gdyż telefony emporia cieszyły się ogromnym zainteresowaniem uczestników kongresu.

Wydarzenia takie jak Zjazd Naukowy są niezwykłym miejscem zarówno do poznania nowych, wspaniałych ludzi zainteresowanych problematyką osób starszych, jak i ogromną kopalnią wiedzy na temat polskich seniorów. Mam nadzieję, że uda mi się uczestniczyć w Zjeździe również za rok!

Z pozdrowieniami
Jadwiga

Niestety sytuacja w szpitalu nie jest zadowalająca. Babcia, jako osoba wiedząca znacznie lepiej od wszystkich co jej jest, chce wracać do domu i już (a rzeczywisty stan zdrowia niestety na to nie pozwala ). Ja w dalszym ciągu jestem optymistką, ale łatwo nie jest.

Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.