Święta minęły jak zawsze szybko, chyba za szybko, jak zwykle przygotowaliśmy „mało, rzec by można troszeczkę” a i tak lodówki w naszych domach pęczniały, jakby w jednej chwili przybyło im po kilkanaście kilogramów. Jak zwykle wszyscy wszystkim robiliśmy prezenty z nadwyżek produktów przygotowanych na Wielkanoc. Od córki dostałam 2 słoiki pysznej sałatki, troszkę pasztetu, zaś ja rozdawałam mazurki i sernik, zgodnie z tradycją” w dobre ręce oddam…”. Jako się rzekło święta za nami, wracamy do naszych „buraczków”, czyli do blogowania i opowieści dziwnych treści. Na dzisiaj przygotowałyśmy z Beatą wpis o „miłości” Anglików do Francuzów. Temat odmienny od ostatnio prezentowanych, dlatego bardzo ciekawy. Zapraszam do lektury:
Jadzia poprosiła mnie o napisanie paru słów o Hampton Court, ale pałac ten musi poczekać do Maja, kiedy to tamtejsze ogrody rozkwitną feerią wiosennych barw i będę mogła nie tylko coś napisać, ale również i pokazać. W zamian napiszę o miłości dwóch nacji. Uczucia pomiędzy narodem angielskim i francuskim poprzez stulecia można przyrównać do uczucia Polaków do zaborców. Uczuć gorących było brak. Historia tych dwóch państw jest mocno skomplikowana i długo te narody pracowały, żeby się totalnie znielubić. Nie zamierzam zanudzać szanownych czytelników zawirowaniami politycznymi, wojnami i szczegółową historią, wybiorę z opisanych historii kilka rodzynków, faktów mało znanych i dość zniekształconych na kontynencie. Dlaczego zajęłam się tym tematem? Otóż czytam książkę Stephen Clarke’a „1000 years of annoying the French” i nie pamiętam, kiedy się tyle uśmiałam podczas czytania, jakby nie było, książki historycznej. Podobno punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia, więc w tym przypadku sprawa się komplikuje, bo co prawda autor jest Anglikiem, ale za to frankofilem mieszkającym we Francji. Znany jest przede wszystkim z serii książek „Merde” w żartobliwy sposób opisujących perypetie Brytyjczyka we Francji. Po stronie francuskiej czy angielskiej, to jednak jest nieważne, ważne jest, że autor podczas pisania tej książki dokładnie opisywane zagadnienia zgłębił i przełożył je na papier w sposób tak niezwykle lekki, dowcipny i ironiczny, że po prostu nie sposób się od książki oderwać. Podważył w niej mity i półprawdy z fantazją iście ułańską i kilkoma z nich tutaj się podzielę. Na początku parę pytań, czy bitwa pod Hasting naprawdę była zwycięstwem francuskim? Czy prawda jest, że to Anglicy spalili Joannę d’Arc? Czy szampan jest zasługą Francuzów? Żeby zadanie wszystkim ułatwić, od razu podaję, że odpowiedzią na wszystkie powyższe pytania jest NIE!!!
Wilhelm Zdobywca, książę Normandii wylądował w Anglii w 1066 roku, odniósł błyskawiczne zwycięstwo i koronował się na króla angielskiego. Czy oznacza to, że Anglia jest właściwie kolonią francuską? Fakt ten Francuzi nieustająco podkreślają, tylko zapominają, że Normandia wcale nie była częścią Francji! De facto była ich największym wrogiem, krainą zaludnioną imigrantami skandynawskimi, zwanymi potocznie, Wikingami. Wilhelm bardziej był znany (ku swojemu utrapieniu), jako Wilhelm Bękart niż Zdobywca, gdyż był nieślubnym synem młodszego księcia Normandii. Ślubny czy nie, był niewątpliwie doskonałym wojownikiem i słynął z tego, że wbrew panującym trendom tego okresu, nigdy nie pił więcej niż 3 kieliszki wina (sam ten fakt dowodzi, że Francuzem to na pewno nie był!!!). Na dodatek, Wilhelm był spokrewniony z panującym angielskim królem Edwardem, który zresztą wybrał go, jako przyszłego króla Anglii (z wielką czy małą ochotą to już oddzielne zagadnienie).
Zajmijmy się teraz nieszczęsną Joanną d’Arc – młoda dziewczyna, pochodzenia chłopskiego zaczyna słyszeć głosy nawołujące ją do ratowania ojczyzny, która to była w opałach po tym jak angielski król Henryk V skolonizował Normandię (ach, znowu ta Normandia) oraz całą północną część Francji powyżej Loary. „Przekonał” on francuskiego króla Karola VI, że korona francuska na głowie Anglików będzie znacznie lepiej wyglądać. To się bardzo Joannie nie spodobało, a że głosy w jej głowie nie należały do byle, kogo, tylko do Św. Michała i Św. Katarzyny, więc z poparciem okolicznego ludu udała się do wojsk francuskich z misją. Jej młodość i zapał zyskały jej wiele zwolenników i sam jej widok dodał francuzom animuszu, więc zaowocowało to wieloma zwycięstwami. Niestety woda sodowa jej po pewnym czasie uderzyła do głowy i zaczęła dyktować swoje warunki nie tylko generałom, ale i nieudacznemu młodemu królowi francuskiemu, który pomimo braku odwagi i rozumu, jednakże poczuł się urażony, że kobitka zamiast siedzieć w kuchni, wtrąca mu się w politykę. Tak, więc niewdzięczni władcy, włącznie z narodem, (który znalazł sobie inne bożyszcze, męskiego supermana zamiast dziewicy) podziękowali Joannie za służbę, merci, ale non merci. Wystawiona do wiatru Joanna została wzięta do niewoli przez lidera Burgundii, który to oczekiwał dużej mamony od jej dawnych francuskich wielbicieli. Sprawa się skomplikowała, bo nie było chętnych do wypłaty. W końcu pieniądze znaleźli Anglicy i wcale jej nie musieli skazywać, bo milusińscy rodacy oskarżyli ją o straszną zbrodnię…. Noszenie spodni. Dorzucili do tego obrazę moralności i Boga, bo kto to widział, żeby walczyć w dzień święty, niedzielę! Tego już było za wiele dla zapalonych katolików i w roku 1431 spłonęła na stosie.
Smutno się trochę zrobiło, więc porozmawiajmy na koniec o szampanie. Dom Perignon, benedyktyński zakonnik w pocie czoła pracuje w Szampanii nad udoskonalaniem musującego wina – jest rok 1668. Denerwują go strasznie te bąbelki, bo co i rusz powodują eksplozję butelek. Robi, więc wszystko, żeby się ich pozbyć; udoskonala fermentację, produkuje wina czystsze, zbiera winogrona tylko rano, wyrzuca nadpleśniałe owoce i stosuje mniejszy nacisk na nie przy wyciskaniu soku. Zmienia również drewniane korki na korkowe, ale to z kolei powoduje eksplozję dna butelek, których kruche szkło nie wytrzymuje nacisku. Anglicy natomiast zakochali się w tym trunku; zaczęli dodawać cukru i melasy dla wytworzenia zwiększonej wtórnej fermentacji. Zamiast walczyć z bąbelkami, w Newcastle wyprodukowali butelki z grubszym dnem. I po problemie. Bąbelki są. Dno całe. Jak więc widzimy, Dom Perignon robił wszystko, żeby szampana zepsuć, natomiast szalona moda na ten trunek w Albionie spowodowała wreszcie zainteresowanie się tym napojem we Francji. Zaciekawiony Ludwik XIV zakupuje pierwszą porcję szampana i uznaje (zapewne z wielkim bólem), że Anglicy pod tym względem jednak mają rację. Takie oto ciekawostki można wyczytać w książce Clarke’a, którą wszystkim gorąco polecam,
Goszczona przez Jadzię, Beata
13 kwietnia 2012 - 14:31
My tu sobie gadu, gadu, / że znana przyjaźń sąsiadów.
LW
13 kwietnia 2012 - 16:18
JanToni,
wiesz jak to z tymi sąsiadami jest, zazwyczaj lepiej żeby mu krowa zdechła, to mnie będzie lepiej
j
13 kwietnia 2012 - 16:56
Witaj Jadziu! Podobało mnie się to, że korona francuska na głowie Anglików będzie znacznie lepiej wyglądać. Pozdrawiam Jadziu.
13 kwietnia 2012 - 18:52
Uff… A już myślałam, że święta ci coś zrobiły z głową, tzn. styl ci się kompletnie zmienił (nie pogorszył):) A to jednak inne place na klawiaturze wystukały… No dobrze. Bardzo ciekawe jest grzebanie w historii i obalanie mitów. Mnie kiedyś bardzo ubawiło to sprawdzanie dziewictwa rzeczonej Joanny, bo przecież gdyby nie była dziewicą, byłaby z niej d…, a nie dowód na interwencję świętych. Z byle kim przecież święci nie gadają…
13 kwietnia 2012 - 19:39
Tereso,
Beata nam przygotowała tekst, który ukazuje historię w innym świetle z innymi przesłankami, pozdrawiam
j
13 kwietnia 2012 - 19:45
Heleno,
jak wiesz moja przyjaciółka Beata od czasu do czasu korzysta z miejsca na moim blogu pisząc o historii, ludziach obyczajach Anglików, Albionu jego ciekawych miejscach, tym razem napisała o „miłości Anglików do Francuzów” troche odbrązawiajac znaną historię, a ja miałam czas zając się przygotowaniem do nagrania przez tvn historii Stadionu X-lecia widzianej oczami osoby pracującej tam przez trzydzieści lat
j
13 kwietnia 2012 - 22:05
Pomieszanie Joaśki i szampana…mieszanka iście wybuchowa…:)
13 kwietnia 2012 - 22:21
Gordyjko,
taki jest Stephen Clark itaka jest właśnie książka jego książka „1000 years annoying the French” o której napisała Beata przybliżając tematy w niej zawarte.
j
14 kwietnia 2012 - 0:48
My tu o Anglikach i Francuzach a warto wiedzieć, że poprzednikiem Haralda II na tronie Anglii był Knut – wnuk Mieszka I. Wszystko za sprawą Świętosławy, siostry Bolesława Chrobrego, żony króla Szwecji, a potem króla Danii Swena Widłobrodego, który został królem Anglii. Jej szwedzkie imie to Storrada, angielskie – Sygryda Wyniosła – patrz tu ==> http://en.wikipedia.org/wiki/Sigrid_the_Haughty . Miedzy małżeństwami z królami Szwecji i Danii, Świętosława zdołała spalić żywcem konkurentów do jej ręki, zakochac się bez pamięci w przywódcy Wikingów Olafie Trygvassonie, a gdy ten ją poniżył , doprowadzic do jego zguby i do opanowania Norwegii przez Danię. Zachodni historycy kwestionują wiarogodność tej historii twierdząc, że to pomieszanie życiorysów kilku kobiet. Oni nie wiedza co to znaczy – kobieta z rodu Piastów. Prawdziwą prawdę na ten temat wykłada Antoni Gołubiew w cudownej książce Bolesław Chrobry.
14 kwietnia 2012 - 7:56
pharlap,
dziękuje bardzo za przywołanie historii Świętosławy, bardzo ciekawej
j
14 kwietnia 2012 - 9:14
Pharlap, Knut jest iście fascynującą postacią, choć nie do końca miał pod sufitem poukładane; wydawało mu się, że jest tak mocny, że fale morza zatrzyma. Fal nie zatrzymał ale za to Wikingów zatrzymał! Może w wolnej chwili o nim napiszę. Polska historia ma sporo rewelacyjnych postaci, szkoda, że w wielu szkołach uczą tylko suchych faktów i dat!
14 kwietnia 2012 - 17:06
Ach te sąsiedztwa:)
14 kwietnia 2012 - 17:20
Beato,
napisz a ja z chęcią opublikuję,
j
14 kwietnia 2012 - 17:21
Nivejko,
od lat te same i zawsze lubiace sie inaczej
j
14 kwietnia 2012 - 19:00
Jadziu, napiszę, ale nie za szybko, bo gość od czasu do czasu jest mile widziany ale za często to…..
14 kwietnia 2012 - 21:06
Bardzo lubię takie śledztwa historyczne, które często prowadzą to obalania od wieków powielanych „faktów”. Ciekawy wpis, pozdrawiam Panią Beatę:)
14 kwietnia 2012 - 21:11
Krysiu,
bardzo się cieszę, że wpis jest dla Ciebie interesujący, pozdrawiam
j
14 kwietnia 2012 - 21:12
Beato,
jestes zawsze miłym moim gościem, bo wnosisz powiew innego świata i innych spojrzeń na historię
ja uwielbiam Twoje wpisy dotyczace Albionu
j
14 kwietnia 2012 - 21:27
Z przyjemnością przeczytałam . Jednak historia kryje tak wiele zagadek , że można z zapartym tchem o nich czytać . Wiadomo od dawna , że nie wszystkie narody się kochają . My Polacy też mamy takich , za którymi nie przepadamy . A tutaj pokazane animozje z dużą dawką humoru . Pozdrowienia i gratulacje dla fantastycznego duetu .
15 kwietnia 2012 - 7:58
Hengwl
Miło nam, że doceniłaś Beaty pracę, historia podana w sposób humorystyczny jest ciekawsza od ponurych dziejów
j
15 kwietnia 2012 - 8:27
Rodorek, dziękuje za pozdrowienia i wzajemnie ślę pozdrowienia dla Ciebie i wszystkich czytelników.
15 kwietnia 2012 - 8:32
Beato,
jak tam zdrowie przy niedzieli?
j
15 kwietnia 2012 - 11:17
🙂 pozdrawiam
15 kwietnia 2012 - 11:52
Margo,
dziekuję i pozdrawiam również,
j
15 kwietnia 2012 - 12:07
Witaj Jadwigo.
Już gdzieś na temat tej książki i jej autora czytałem i owszem bardzo pochlebne opinie. Nie pamiętam tylko czy jest już przetłumaczona na nasze. Chętnie po nią sięgnę. Wracając do Joasi, no cóż, od zawsze tak było, że łaska tłumu na pstrym koniu jeździ…
Pozdrawiam
15 kwietnia 2012 - 12:15
Piotrze,
tak było jest i będzie, niestety
j
15 kwietnia 2012 - 13:17
Tak Jadwigo, święta szybko minęły i wróciliśmy do porządku dnia codziennego…:)
No to faktycznie Beato same ciekawostki w prezentowanej przez Ciebie ksiażce. Szampana lubię, więc miło było poznać jego historie powstania. Dziękuje i kwietniowe pozdrowienia zostawiam 🙂
15 kwietnia 2012 - 13:22
Tak , tak – świeta mają to do siebie , że mijają szybciej niż byśmy sobie życzyli:)
15 kwietnia 2012 - 13:39
Ciekawy wpis, bardzo lubią opowieści nawiązujące do historii. Pozdrawiam
15 kwietnia 2012 - 14:15
Basiu,
wiemy wszyscy, ze ze swietami zawsze tak samo, ale w kołowrotek przedświąteczny wszyscy się dajemy wkręcić,
a wpis Beaty ciekawy
j
15 kwietnia 2012 - 14:16
ZielonaMila,
ja też lubię takie opowiadania w nawiązaniu do historii
j
15 kwietnia 2012 - 14:17
Hurghado35,
tak, ale Ty jedna z nielicznych czas przedświąteczny spędziłaś jak trzeba, nie powiem zazdraszczam
j
15 kwietnia 2012 - 14:40
trzy motywy- Joanny, bohaterki po wiekach, szampana i benedyktyńskiej cierpliwości pamietamy.Co sie stało z tymi ktorzy mieli za złe?i nauka, że to co odrzucamy, inni przekują na sukces.Ciekawe historie przedstawiłaś, bardzo ciekawe:)
15 kwietnia 2012 - 15:31
Ja nie należę do maniaczek historycznych (w pozytywnym tego słowa znaczeniu, żeby nie było…), toteż z wielkim zainteresowaniem przeczytałam historycznie znane fakty.Wiedziałam,że o coś szło tej Joannie tylko nie wiedziałam, że to taka zadziorna dziewczyna była!
Z szampanem to już byłam na 100% pewna, że to Francuzi go wymyślili, a tu proszę… niespodzianka!
Dziękuję! – tak podaną historię to ja mogę czytać!
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
15 kwietnia 2012 - 18:19
Jolanto,
nie wiem czy książka Stephena Clarke’a jest przetłumaczona na j.polski, tutaj przydałaby się odpowiedź Beaty, Beato halo, może masz wiedzę czy ta historyczmna opowieść jest przetłumaczone i możemy ją gdzieś kupić w e-sklepach?
poczekamy zobaczymy co nam odpowie sprawczyni dyskusji
j
15 kwietnia 2012 - 18:35
Czesiu,
w historii nigdy do końca nic nie jest pewne i wiadome, po latach okazuje się, że wcale nie było tak jak to opowiadano, no cóż, chciałabym jednak przeczytać tę książkę, może gdzieś kupimy
j
15 kwietnia 2012 - 18:41
To i ja się teraz… uczę historii – dosłownej oraz historii obyczaju. Podoba mi się. A wchodząc na własną mieliznę głównego nurtu powyższych rozważan. Po pierwsze- pytanie: czy naszą fasolkę po bretońsku znają tam, gdzie nazwa sugeruje? A wiecie, co to w Rosji „kofi po warszawski”, albo „pa polski”? A ja wiem, bom tam pytał. Mocna kawa, do niej wciśnięta cytryna. Cała, albo i dwie… My raczej nie stosujemy, za to drzewiej oficerowie armii nas okupującej, w ten sposób przeganiali ponoć kaca. I zostało w tradycji kulinarnej… Jak np jeszcze „sudak po polski” – w warzywach z podziubanym jajkiem na wierzchu…Pozdrawiam.
15 kwietnia 2012 - 19:12
Niestety książka nie jest jeszcze na polski przetłumaczona, autor w lutym zaczął ją tłumaczyć na francuski i nawet jest zadowolony że specyficzny humor nic na tym nie stracił. Czy inne języki są w planie, to naprawdę nie wiem.
15 kwietnia 2012 - 20:19
Andrzeju,
no, no, rozważania Twoje raczej smakowe są ale dziekujemy warto wiedzieć,
pozdrawiam
j
15 kwietnia 2012 - 20:20
Beato,
wielka szkoda, ale być może, kto wie, poczekamy, pożyjemy, zobaczymy a nuż?? dziękuje bardzo za odpowiedź
j
15 kwietnia 2012 - 21:33
Cześć Hedwiżko… pupa niestety albo stety była na aparatku tego jegomościa… a niech się chłopina nacieszy, a co! Akurat w tym dniu byłam w krótkiej kurteczce, więc mu się okazja trafiła hi hi hi! To tyle na temat 🙂 U Ciebie jak zwykle niezwykle ciekawie… popatrz, historia Francji i Anglii miesza się ze sobą w przedziwny sposób. A wiesz, że wiekie czapy gwardzistów Anglicy „zerżnęli” od Francuzów? Ale chyba się do tego nie przyznają! Buziaki wielkie 🙂
16 kwietnia 2012 - 8:38
MGM
wszyscy wiemy, że miłością do siebie nie pałają i to od wieków, więc o czapkach też nie bedą pamiętali kto od kogo,a Ty Gosiu akurat jestes po powrocie z Albionu, wiec temat akurat na ten czas pozdrawiam
j