W roku 1954 przeprowadziliśmy się na ul. Świerczewskiego, do pierwszego domu, jaki w Warszawie wybudowały kobiety. Fajny to jest budynek (stoi do dzisiaj). Czy wiecie, że piętro pierwsze jest wyższe o 40 cm od piętra drugiego, i jeżeli chcecie otworzyć okno w kuchni na tym piętrze to trzeba stanąć na drabince lub wysokim stołku? Natomiast piętro drugie jest niższe o te 40 cm, gdyż w ten sposób starano się nadrobić różnicę wysokości. Piętro czwarte, na którym mieszkaliśmy, było już w miarę normalne, a wysokość mieszkania zaiste czarodziejska 270 cm, w związku z tym w naszym mieszkaniu wisiał piękny żyrandol. Oczywiście wszystkie piętra miały mieć te 270 cm, tylko z niektórymi nie wyszło, a może wyszło jak zwykle? Budynek stoi naprzeciwko Kościoła pw. Narodzenia Najświętszej Panny Marii (zwanego też Kościołem Przesuwanym), który znajduje się przy al. Solidarności 80 (dawniej ul. Leszno 32) w Śródmieściu przy Trasie W-Z.
Kościół zbudowany został w latach 1682-1732, jako kościół przylegający do klasztoru Karmelitów Trzewiczkowych zwanych bosymi. Prowincjał polsko-litewski zakonu karmelitów trzewiczkowych ks. Marcin Charzewicz, nabył od ppłk Jana Weretyckiego i jego żony posiadłość w miasteczku Leszno pod Warszawą za kwotę 2 000 ówczesnych złotych. Biskup poznański Stefan Wierzbowski 2 września 1682 roku w liście do prowincjała zakonu zezwolił karmelitom podnieść krzyż i odprawiać nabożeństwa, co było równoznaczne z pozwoleniem na budowę kościoła i klasztoru. Zgodę na budowę wyrazili również bracia Leszczyńscy, właściciele Leszna, (wsi pod Warszawą) Bogusław – opat czerwiński i proboszcz płocki, oraz Rafał – ojciec późniejszego króla Stanisława Leszczyńskiego. Pierwsze nabożeństwo odbyło się 8 września 1682 roku w kaplicy urządzonej w nabytej posiadłości, „przed cudownym obrazem w srebrnych ramach, nieznanego autora a przedstawiającym Matkę Boską”. W czasie wojny północnej klasztor został zajęty przez Szwedów. Odrestaurowany był w 1853; wtedy też dobudowano kaplicę i zegar na wieży. Po zniszczeniach II wojny światowej, Kościół został odbudowany w latach 1951-1956. W związku z budową trasy W-Z i poszerzaniem ulicy Leszno (w tym czasie Al. gen. K. Świerczewskiego), w nocy 30 listopada na 1 grudnia 1962 kościół został przesunięty o 21 metrów do tyłu. W roku 1962 miałam 17 lat, byłam prawie pełnoletnia, dlatego moi Rodzice pozwolili mi na asystę przy przesuwaniu Kościoła. Ponieważ był to jedyny w swoim rodzaju eksperyment zakończony zresztą sukcesem. Pamiętam miesiące przygotowań, wykonano wielkie podkopy, ułożono walce, zabezpieczono kościół. Pamiętam też tłumy ludzi, którzy przychodzili oglądać same przygotowania do przesunięcia zabytkowego kościoła oraz tę jedyną w swoim rodzaju noc, oświetloną wielkimi reflektorami i wolne przesuwanie Kościoła. Klasztor został rozebrany, zaś w późniejszych latach wybudowano plebanię. W kościele wisi kopia obrazu Matki Boskiej Białynickiej z Białynicz, której oryginał znajdował się na zamku w Lachowiczach. Matka Boska Białynicka z kościoła w małej miejscowości nad rzeka Drucią dopływem Dniepru, w dawnym województwie witebskim I Rzeczpospolitej. Karmelici długo poszukiwali malarza mogącego namalować oblicze Matki Bożej aż w 1634 roku wędrowny malarz ofiarował im namalowany na okiennicy obraz, postać Maryi z Dzieciątkiem Jezus miała niedokończona szatę, o wykończenie której miała zadbać zdaniem autora sama Matka Boża. I rzeczywiście około 1635 roku marszałek wielki Księstwa Litewskiego Krzysztof Zawisza ozdobił obraz kosztowna sukienką, a podkanclerzy Kazimierz Lew Sapieha, syn fundatora klasztoru przyozdobił ołtarz klejnotami. Według zaś innych źródeł karmelici otrzymali obraz w roku 1623 za pośrednictwem Lwa Sapiehy, od Bazylianów z kutejskiego monastyru na przedmieściach Olszy. W obliczu pożogi, rabunków i zbrodni jakie ze sobą niosły wojska moskiewskie na kresach Rzeczpospolitej, jesienią 1655 roku obraz Maryi przeniesiono do Lachowicz w województwie nowogródzkim. Należąca do Pawła Sapiehy hetmana litewskiego twierdza broniła się w tym samym czasie, w którym broniła się Częstochowa przed Szwedami (1660 r). Twierdza pozostała niezdobyta, a wojska Chowańskiego zostały rozbite przez wojska Stefana Czarnieckiego i Pawła Sapiehy, co nie byłoby możliwe bez wstawiennictwa Matki Bożej. W pamięci współczesnych cudowna obrona twierdzy w Lachowiczach była równie znana jak obrona Jasnej Góry. W 1761 roku obraz Matki Boskiej Białynickiej został ukoronowany za zgodą Papieża Benedykta XIV, który wydał bullę w roku 1756. Złote korony wykonano ze składek zbieranych w całej Rzeczpospolitej, a zwłaszcza wielmożów litewskich Michała Radziwiłła i Jerzego Ogińskiego . Po rekoronacji obrazu 6 czerwca 1856 roku władze carskie nasiliły ataki propagandowe na świątynię będącą ostoją polskości i wiary na tych terenach, aby wreszcie w 1876 r. zamknąć kościół i zamienić go na cerkiew. Bolszewicy w roku 1924 urządzili w kościele muzeum ateizmu. Wierni katolicy ukryli cudowny obraz Matki Boskiej Białynickiej tak dobrze, że do dzisiaj nie można go znaleźć, zaś kościół w latach sześćdziesiątych wraz z klasztorem wysadzono w powietrze. Na jego miejscu od 1996 r. stoi prowizoryczna kaplica. Cudowny wizerunek Matki Boskiej Białynickiej doczekał się licznych kopii, między innymi w kościele karmelitów na Lesznie w Warszawie, w Mohylewie, Księżycach oraz Woli Gułowskiej koło Kocka w sanktuarium Matki Bożej Patronki żołnierzy Września 1939 r. Jak donosi Tygodnik Ilustrowany z roku 1866 w czterech nawach bocznych znajdowały się obrazy św. Wojciecha Karmelity, Marii Magdaleny de Pazzis, św. Józefa, św. Eliasza, namalowane przez malarza polskiego Szymona Czechowicza, a w trzech innych ołtarzach wisiały obrazy św. Onufrego, św. Jana Nepomucena oraz kaplica z figurą Zbawiciela Ukrzyżowanego. O czym jeszcze ciekawym napisał Tygodnik Ilustrowany w swoim artykule na temat tego kościoła? Przed Kościołem stała żelazna kuna, w którą zakuwano na żądanie rodziców lub z wyroku duchownych, lub magistratu Leszna rozpustną młodzież, niepoprawnych hultajów i złodziejaszków. Kuna była długo postrachem okolicy. Z Tygodnika Ilustrowanego wiadomosci zaczerpnęłam , który był nakładem i drukiem Józefa Ungra przy ul. Nowolipki 2406 obenie 3 wydany.
W 1860 r. po raz pierwszy wykonano publicznie, w kościele Narodzenia Najświętszej Marii Panny na Lesznie w Warszawie, pieśń „Boże, coś Polskę” w wersji poprawionej przez Antoniego Goreckiego z okazji mszy za duszę śp. Adama, Juliusza i Zygmunta (tak przed cenzurą carską zakamuflowano Trzech Wieszczów). Maria Dąbrowska pisząc swoją książkę „Noce i dnie”, w tym kościele postanowiła wyprawić ślub Bogumiła Niechcica z Barbarą z Ostrzeńskich i tu odbyła się ceremonia zaślubin. Kościół został odnowiony w roku 2009 i otrzymał barokową kolorystykę frontu, która jest obecnie w kolorze beżowo -brzoskwiniowym.
Ul. Świerczewskiego
Powstanie al. K.Swierczewskiego wiązało się bezpośrednio z powstaniem Trasy W-Z, jednej z najważniejszych inwestycji drogowych powojennej Warszawy. Wybudowano ją w latach 1947-1949, a oddano do użytku 22 lipca 1949 r wraz z wybudowanymi specjalnie tunelem oraz mostem Śląsko-Dąbrowskim. Aleja pobiegła od skrzyżowania z Młynarską i Wolską aż do ulicy Radzymińskiej. Pierwotnie nazywała się aleją Karola Świerczewskiego, nazwę na współczesną zmieniono 10 października 1991 roku. Obecnie nazywa się al. Solidarności, a patronem jest NSZZ Solidarność. Pierwszym patronem alei był Karol Świerczewski – polski generał, doktor nauk wojskowych, działacz komunistyczny, dowódca 2. Armii Wojska Polskiego w 1944 i 1945 roku, jednak w walkach wykazał się niekompetencją. Po upadku komunizmu wśród proponowanych zmian nazwy pojawiały się propozycje przywracania dawnych nazw, np.: Nowe Tłomackie,Stare Leszno czy Zygmuntowska, zdecydowano się jednak na całkiem nowego patrona. Wzdłuż alei „Solidarności” znajdują się liczne obiekty użyteczności publicznej, kina, teatry, szpital, obiekty zabytkowe. Ciekawostką jest także pałac Przebendowskich, który znajduje się pomiędzy jezdniami alei Solidarności (jadąc od Pragi w kierunku pl. Bankowego na wysokości ul. Bielańskiej).
Wzdłuż północnej pierzei alei wyróżnić należy następujące bardzo piękne obiekty:
al. „Solidarności” 52 – Cerkiew Świętej Równej Apostołom Marii Magdaleny, al. „Solidarności” 58 – Gmach Hipoteki, w nim sąd rejonowy dla dzielnicy Mokotów, Pałac Przebendowskich, a w nim Muzeum Niepodległości, Studnia Gruba Kaśka, al. „Solidarności” 74 – Kościół ewangelicko-reformowany, al. Solidarności 80 – Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, Al. „Solidarności” 130 PDT Wola, a wzdłuż pierzei południowej: al. „Solidarności” 51VIII Liceum Ogólnokształcące im. Władysława IV, al. „Solidarności” 67 – Szpital Praski, al. ”Solidarności” 75 Kamienica Karola Lilpopa, al. „Solidarności” 77 – Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, al. „Solidarności” 79 – Gmach Żydowskiego Instytutu Historycznego, al. „Solidarności” 81 – Budynek dawnego Państwowego Monopolu Spirytusowego, dziś część Urzędu Wojewódzkiego, al. „Solidarności” 93 – zabytkowa kamienica Michała Rózga, w niej teatr Kamienica gdzie Dyrektorem jest Emilian Kamiński, al. „Solidarności” 105 – Pałac Jacobsona, w nim Instytut Archeologii i Etnologii PAN, al. „Solidarności” 115 –Kamienica przedwojenna w niej kino Femina, al. „Solidarności” 127 –Sądy na Lesznie, dziś Sąd Okręgowy. Wszystkie te budynki i Pałace znam dobrze, gdyż tutaj spędziłam całą swoją fascynująca młodość, byłam niemym świadkiem budowy lub odbudowy poszczególnych domów, tylko wtedy jeszcze zupełnie nie wiedziałam, że po latach te właśnie budynki będą przeze mnie opisywane.
Wielkim sentymentem darzę Bibliotekę Publiczną oraz czytelnię, mieszczące się przy ul. „Solidarności”90. Historia Biblioteki Publicznej Dzielnicy Wola m.st. Warszawy rozpoczyna się 25 stycznia 1933 r. Tego dnia otwarto pierwszą bibliotekę – Wypożyczalnię nr 4 im. H. Wawelberga. Oprócz wypożyczalni mieściła się tutaj także czytelnia czasopism. Placówka powstała w wyniku umowy z Fundacją Tanich Mieszkań. Jednym z fundatorów była Dyrekcja Miejskich Tramwajów i Autobusów. W czasie oblężenia Warszawy, we wrześniu 1939 r. , biblioteka nie zaprzestała swojej działalności. Mimo wielu ograniczeń i represji udało się utrzymać jej pracę aż do 1942 r. Od sierpnia tegoż roku Biblioteka została zamknięta dla publiczności. Stosowano jedynie wypożyczanie tajne. W czasie Powstania Warszawskiego zdecydowana większość lokali i księgozbiorów uległa zniszczeniu. Po wyzwoleniu Biblioteka wznawia działalność w 1947 r., kiedy to zostają otwarte trzy placówki. Moment ten jest poprzedzony ogromną pracą nad zgromadzeniem i przygotowaniem lokali. Wielkim sukcesem było wybudowanie w 1955 r. reprezentacyjnego gmachu bibliotecznego przy ul. Świerczewskiego 90 (obecnie al. Solidarności 90). Przeniesiono tutaj czytelnię, wypożyczalnię i bibliotekę dla dzieci. Biblioteka, a właściwie mieszcząca się na II piętrze Czytelnia, była moim „drugim domem”. Tutaj uczyłam się do matury ,a później do kolejnych egzaminów na studiach. Pamiętam, Panie bibliotekarki, które z wielką życzliwością podchodziły do nas młodych ludzi, którzy tam zamawiali po kilka książek na raz (można było tylko dwie), aby przygotować się do lekcji z języka polskiego czy historii. Na „mojej ulicy” znajduje się wiele tablic upamiętniających najważniejsze wydarzenia. I tak: al. „Solidarności” 67 – dwie tablice upamiętniające: personel medyczny Szpitala Praskiego, który w lutym 1944 roku podjął walkę o uratowanie życia ppor. Bronisława Pietraszewicza „Lota” ( ta historia wymaga osobnego opisania, gdyż znałam osobiście jednego z jej głównych bohaterów, dzisiaj już nie żyjącego Pana Henryka „Szot” Jeziorowskiego. Zresztą pierwszego sekretarza generalnego i założyciela Polskiego Komitetu Olimpijskiego) oraz pchor. Mariana Singera” Cichego”, al. „Solidarności” 86 – kamień upamiętniający więźniów Pawiaka powieszonych 11 lutego 1944 roku naprzeciwko gmachu Sądów. Przez długie lata na wysokości gmachu Hipoteki stało popiersie Karola Świerczewskiego, dawnego patrona alei oraz trasy W-Z, które powstało w 1958 roku i było dziełem Alfreda Jesiona, teraz w tym miejscu stoi piękna „Nike” Warszawska. Pomnik zaprojektowany przez Mariana Koniecznego (ucznia Xawerego Dunikowskiego) i odsłonięty w roku 1964 ustawiony był na placu Teatralnym. Marian Konieczny zaproponował grecką boginię zwycięstwa Nike, która w jednej ręce trzyma miecz, a drugą, w dramatycznym geście rozpostartych palców, broni stolicy. Bogini miała stanąć na 25-metrowym cokole. Dzięki tej wysokości płynęłaby nad miastem. Twarzy warszawskiej Nike użyczyła córka autora, dlatego bogini ma rysy dziewczynki, a ciało dorosłej kobiety. Rzeźba jest wykonana w brązie. Ma 7 metrów wysokości i 6 metrów długości. Aby miecza nie złamał podmuch wiatru, umieszczono w nim struny fortepianowe. 14 Listopada 1995 roku pomnik został zdjęty z cokołu i umieszczono go tymczasowo na zapleczu budowy pałacu Jabłonowskich. W roku 1997 uzyskał stałą lokalizację przy trasie W-Z, rzeźbę umieszczono na cokole i Warszawska Nike, Nike Zwycięska płynie znowu nad Warszawą zgodnie z zamysłem autora.
Życzę, pomimo deszczu, świetnego humoru, samopoczucia i odpoczynku w weekend,
Wasza Jadwiga
7 lipca 2011 - 9:23
Swietna ta sprawa z wysokością mieszkań:) ale Ty masz wiedzę!
7 lipca 2011 - 9:58
No i co? Znów Cię mam wynosić pod niebiosa? Raczej sam brać przykład… Fajne! Pozdrawiam/
7 lipca 2011 - 10:19
Świetny tekst,Pani Jagienko.Czekam na więcej.Oczywiście za jakiś czas.Pozdrawiam bardzo ciepło,bo chłodno na dworze.Pozdrawiam Serdecznie.Jakub
7 lipca 2011 - 13:14
Zośko,
ja tam ćwierć wieku mieszkałam, nawet okna mojego mieszkania widoczne są, a na pierwszym pietrze mieszkał przyjaciel mojego brata, więc temat był obcykany,ciagle się uczę! Mój wychowawca historyk byłby dumny (Bogumił Pałasz, żyje , żyje i był u nas w domu na spotkaniu mojej klasy po 45 latach po maturze ), poza tym Mój Tata Warszawianin z dziada pradziada, po Warszawie na piechotę chodziliśmy za łapę, o kazdym budynku mi opowiadał, a jak już zdychałam ze zmęczenia niósł mnie na „barana” pozdrawiam serdecznie
j
7 lipca 2011 - 13:16
Pięknie Jadziu opisałaś Nike; choć przez tyle lat nie miałam do niej serca to ostatnio zaczęłam dostrzegać w niej trochę ciepła, nie tylko rozpaczy.
7 lipca 2011 - 13:19
Jadziu,
Wielkie dzięki za Leszno… Chociaż mieszkałem na Nowolipkach przy kościele św. Augustyna, to Leszno i okolice to równiez moja dzielnica. Pamiętam doskonale operację przesuwania kościoła na Swierczewskiego. Biegałem tam niemal codziennie. Duzo czasu spędzałem tez w czytelni na rogu Swierczewskiego i Żelaznej, szczególnie właśnie przed maturą. Można powiedzieć łza się w oku kręci na wspomnienie. Mimo, ze od czterdziestu lat mieszkam na Bielanach, to na Muranowie czuje sie najlepiej.
Pozdrawiam
Mirek
7 lipca 2011 - 13:20
Andrzeju,
mój kolego mentorze, dziękuję, wykonuję obywatelski obowiązek a jak już, to musi być rzetelnie, pozdrawiam i dziekuję,
j
7 lipca 2011 - 13:21
Panie Jakubie,
u nas jakoś przeciera się, a za życzenia ciepłe dziekuję!
jagna
7 lipca 2011 - 13:28
Beato,
Nike Zwycięska, Nike Warszawska, dla mnie piękna, poprzez fakt twarzy dziecka a ciała kobiety, poza tym nie wiem, czy Ty wiesz, że ona na poprzednim miejscu na Pl. Teatralnym miała stać na cokole o wysokości 25 metrów, aby płynąć nad Warszawą, taki był zamysł rzeźbiarza, natomiast ówczesne władze postawiły ja na cokole sześciometrowym i cały efekt płynięcia nad miastem szlag trafił. Dopiero teraz wyniesiono ją w górę na czternastometrowym cokole, i tak uważam, że za niski jest, ale lepszy niz był, gdyż tamtem usadził naszą Warszawską Nikę tak jakby głowę miała schowaną w ramionach!!!
A ona taka piękna, i wyniosła i broniąca Warszawy!
j
7 lipca 2011 - 13:35
Mirku,
Kochany szkolny Kolego, o Nowolipkach, naszej dobrej starej szkole na Smoczej, o nas bedzie jeszcze wpis, bo jest on przygotowany, ale wszystko wymaga odpowiedniego czasu, dziękuję serdecznie za tak miłe i cieplółe słowa o naszym Lesznie, o Czytelni róg Swierczewskiego i Żelaznej, wiesz? ja tam miałam stałe miejsce, zawsze siedziałam na nim a jak było zajete czekałam na zwolnienie, nie wiem, pewnie w tym miejscy odbierałam dobre fluidy i dlatego… pozdrawiam serdecznie i zycze duzo zdrowia
j
7 lipca 2011 - 15:34
Twoje opisy Jadwigo to dla mnie prawdziwa skarbnica wiedzy.
Przesuwany kościół- chciałabym to widzieć- jak to było możliwe w tamtych latach. Nike i Syrena to wspaniałe warszawianki. No i biblioteka- przepięknie się prezentuje. Pozdrawiam serdecznie!
7 lipca 2011 - 16:41
Witaj Jadziu:)
Interesujący wpis:) W ostatnim czasie byłam 2 razy w Warszawie. Miałam wspaniałą przewodniczkę, która z sercem oprowadzała nas po interesujących mijscach. Czytając, przypomniałam sobie jak opowiadała o przesunięciu kościoła. Pokazywała gdzie stał przedtem. Do środka nie wchodziliśmy, bo zbrakło czasu. Warszawę można zwiedzać i zwiedzać, a i tak wszystkiego się nie zobaczy. Pewnie nawet rdzenni mieszkańcy nie znają wszystkich czarownych miejsc…
Pozdrawiam serdecznie:)
7 lipca 2011 - 17:25
Morelko,
piękne imię, i jakie smaczne!
O Warszawie mozna pisać , móiwć, chodzić bez końca, ja wybieram co ciekawsze kąski wg mnie i z mojego punktu widzenia, poza tym jak kochasz miejsca w których mieszkałaś, starasz się wiedzieć o nich jak najwięcej, tak ja siedzę i czytam historie, przerzucam setki materiałów, aby pokazać historię czasów miejsc, budynków aby o niej nie zapomniano.
pozdrawiam serdecznie
j
7 lipca 2011 - 17:27
Krysiu,
jestem winna jeszcze zdjęcie Matki Boskiej Białynickiej, mam ale kiepsko wyszło, będę tam jechała w sobotę zrobię i powieszę aby uzupełnić całość, poza tym sa tam cztery obrazy bardzo piękne i też chce je obfotografować, wtedy kościół będzie kompletnie opisany i pokazany.
Serdecznie pozdrawiam, w Warszawie wyszło słońce i jest ciepło, u Was pewnie też,
j
8 lipca 2011 - 8:19
Nie wiedziałam, że w tym kościele Dąbrowska umieściła ślub. Ciekawe. Lubiłam Nike na Placu Teatralnym. Tam, przy Trasie ona jest mało widoczna. To taki ładny pomnik, że powinien być bardziej wyeksponowany.
8 lipca 2011 - 10:49
Ależ masz wiedzę, z przyjemnością przeczytałam.
8 lipca 2011 - 13:55
Wszystkiego najlepszego w tym dniu niepokornym,kiedy nawet Nike się wkurzyła i trąbkę ukryła głęboko.Takie to u Nas zwycięstwo,Pani Jagusiu.Melancholia,co od wieków pokutuje,Maria Janion z „Dziadami” pod pachą i gombrowiczowska nuda.A w Anglii,Conrad,jako duch przedni,statki siekierą rozbija.Pozdrowienia dla Pani Beaty.Jakub
8 lipca 2011 - 15:03
Ewo,
Nike na placu Teatralnym była ok, tylko ten niski postument był do kitu, wg mnie
pozdrawiam i dziękuję za wizytę,
j
8 lipca 2011 - 15:04
Panie Jakubie,
dziekuje serdecznie, ja tam ciagle walczaca, jakoś melancholia i ja nie chodzimy w parze, nigdy!
pozdrawiam
jagna
8 lipca 2011 - 15:14
Lucyno,
dziekuję bardzo, staram się podawać informacje historyczne precyzyjnie, bo przecież wszystko można sprawdzić, dlatego sama się uczę, wtedy wiem, że Wy moi czytacze nie jestescie w mylnym błędzie, jak powiedział jeden z polityków, a że polityki nie lubię, stąd dbałość o słowo i fakty, pozdrawiam serdecznie
j
8 lipca 2011 - 20:36
Przeczytałam jednym tchem , kilka szczegółów utkwiło mi w pamięci . Dotychczas Leszno kojarzyło mi się z miastem w woj.wielkopolskim , a o pomniku Nike miałam trochę wiedzy jeszcze z czasów szkolnych , ale tymi strunami w mieczu to mnie zaskoczyłaś .
U mnie pogoda w kratkę , ale ogólnie nie jest źle – pozdrawiam Yrsa
9 lipca 2011 - 5:30
Yrso,
do Leszna i Rydzyny jeździłam, gdyż w Pałacu w Rydzynie wisiał kiedyś obraz księcia Kazimierza Augusta Sułkowskiego pędzla Adama Manyokiego mały chłopczyk w kontusiku z rakietką i lotką stąd moje poszukiwania obrazu właśnie tam, niestety Lubomirscy wywieźli gdzieś obraz i ślad po nim zaginął, a ja otrzymałam z Muzeum w Budapeszcie zdjęcie czarno białe i na tej podstawie namalowano dla mnie kopię tego obrazu, oczywiście nie obyło się bez zakupu książki o Adamie Manyoki aby znać jego paletę barw, i tak to wyglada, piszesz o Warszawie a komentujesz o Rydzynie, taki jest nasz świat, troche dziwny, trochę zaskakujacy jak i my sami…
pozdrawiam
j
9 lipca 2011 - 5:45
Jadziu trochę komiczna ta sprawa z tymi piętrami. Ale to taka atrakcja. Każdy otwierał okna normalnie, a tu coś innego. Jadziu czekam na wpis o tych, których znałas osobiście. Interesuje mnie, jacy byli tak na co dzień. Czasami można się dowiedzieć fajnych rzeczy o takich ludziach, może jakies anegdotki. Pozdrawiam
9 lipca 2011 - 8:25
Świetny wpis (poprzedni też) i piękne historie, dziękuję. Na marginesie – gen K. Świerczewski. O ile nikt nie kwestionuje jego pijaństwa i braku kompetencji podczas II wojny światowekj i w latach późniejszych, o tyle zagadkowa jest jego działałność podczas wojny domowej w Hiszpanii. Znalazłem wiele źródeł potwierdzających tezę, że Świerczewski był pierwowzorem dla gen Golza w Komu bije dzwon Hemingwaya, a gen Golz to piękna i enigmatyczna postać.
Pozdrawiam.
9 lipca 2011 - 8:56
Tereso,
nawet nie wiesz jak komiczna, ponieważ na pierwszym mieszkała mamy przyjaciółka czesto tam biegałam, ale nigdy przez okno nie można było wyjrzeć, no bo jak, skakać na krzesła nie wypadało, więc aby zobaczyć co sie na ulicy dzieje ( wielka ciekawośc jak u wszystkich) biegałam do mojej przyjaciółki Bożeny i jej siostry Renaty na drugie piętro, z Renią chodziłam zresztą do podstawówki, ale o tym w innym wpisie.
Dziękuję i pozdrawiam
j
9 lipca 2011 - 8:59
Lechu,
dziekuję za informacje, ale jak Wiesz niestety jako dowódca gen.K.Swierczewski nie wpisał się złotymi zgłoskami w historię, a w sprawie pierwowzoru muszę jeszcze postudiować, dziekuję za wizytę i serdecznie pozdrawiam
j
9 lipca 2011 - 20:03
To jeszcze było tak.Pyta Diabeł Jarosława:-Masz garba?Jarosław odpowiada:-Nie.A Diabeł:-To masz, stary.
Miłego Wieczoru,Pani Jadwigo.Jakub
10 lipca 2011 - 6:55
Panie Jakubie,
No to dziekuje bardzo, i cieplutkiego dnia życzę,
j
10 lipca 2011 - 13:22
Witam.
Pani Jagienko,ja wcale nie zwariowałem:-))U nas to ślepy widzi,kulawy chodzi,a zdrowy siedzi.Budynki dziwne.No,40 cm różnicy,to przepał wielki.Ale taka uroda i co zrobić?
Wczoraj u mnie deszcz padał a dzisiaj upał straszny.Jeszcze do tego wiatrak mi się zepsuł.Ale to normalne-zgrzanego na słońce:-))Pozdrawiam niezwykle serdecznie.Jakub
10 lipca 2011 - 14:56
Jadziu no to baaaardzo komiczne.Pozdrawiam
10 lipca 2011 - 16:34
Tereso,
komiczne i prawie umiejetności cyrkowe potrzebne, szczególnie teraz, gdy przyjaciółka mojej mamy mieszkajaca na pierwszym pietrze ma 95 lat i skakać po drabinie ani stołku nie może, pozdrawiam do usłyszenia
j
10 lipca 2011 - 16:36
Panie Jakubie,
u nas od dwunastej leje jak z cebra, była burza a teraz 25 stopni i leje, jest nawet miło, bo nie ma takiego upału zakletego jak w piątek gdy było +30 i 100 % wilgotności, pozdrawiam serdecznie
j
10 lipca 2011 - 18:15
witam Panią,
niesamowitą przyjemnością było dla mnie zobaczenie na Pani blogu zdjęć z okolic mojego dzieciństwa, które na Woli przypadało na lata 70-te. Pamiętam sklep nabiałowy na rogu Młynarskiej i Górczewskiej, Aptekę na Leszno (która chyba jest do dzisiaj) a także panią z saturatorem, która ze swoim wózkiem z wodą i sokiem stawała albo pod Pedetem, albo na rogu Młynarskiej i Górczewskiej przy takiej mydlarni (schodki w dół)/potem zrobiono tam chyba jakąś 'chińską’ jadłodajnię/.
Pani ta opowiadała czasami o swoim numerze wytatuowanym na lewym przedramieniu. Pamiętam na Górczewskiej cukiernię wyłącznie z pączkami, tuż przed szpitalem na Płockiej. Na Staszica był sklep z pieczywem. Dzisiaj na Młynarskiej 7 jest mały sklepik z różnościami, prowadzony przez miłe starsze panie, a ileż tam cudeniek…
Sam Pedet imponował mi ogromnymi schodami, po których lubiłam chodzić, szkoda, że nie jest już Domem Towarowym takim, jakim był przed laty.. a lody przy kinie W-Z? w wafelkach? czy kosztowała ich Pani kiedyś? 🙂 pozdrawiam serdecznie, Iga z Żytniej/róg Szlenkierów (wówczas)
10 lipca 2011 - 20:06
Pani Igo,
Kochana, na ul. Żytniej chodziłam w w latach 1952-1954 do szkoły TPD to była chyba ul. Żytnia 40 teraz tam jest Policja, sklep na rogu Górczewskiej i Młynarskiej doskonale pamiętam, Aptekę też, Pedet kiedyś był wielkim dla mnie, a teraz, a teraz kina W-Z nie ma i nie ma lodów w waflach przed kinem, na ul. Staszica goniłam po chleb, ech życie.. Cieszę sie, że zajrzała Pani do mnie, gdzie kłębi sie tyle wspomnień, serdecznie pozdrawiam i do miłego usłyszenia
j
11 lipca 2011 - 15:11
Na ten ostatek dnia,życzę Pani,Pani Jagienko, chwil niezwykłych.Jakub
11 lipca 2011 - 15:40
Panie Jakubie,
dziekuję, u nas upał okropny,
pozdrawiam
j
19 lipca 2011 - 8:04
Thank you
j
20 lipca 2011 - 13:14
Mamciu!
Te zdjecia sa kapitalne- nigdy ich nie widziałam. Od razu widać, gdzie na zdjęciu przedszkolnym jest Panienka Jadzieńka 🙂
No i drugie zdjęcie – tam jesteś Ty, Zbysoi, Babcia Kazia i kto jeszcze? Bo obawiam się, że tych osób to nie znam…
A opowieści o Lesznie, Al. Solidarności, Wolskiej są boskie – jeszcze poproszę!
20 lipca 2011 - 13:31
Agnieszko,
Córeńko Moja Ukochana!
na zdjęciu jestem ja, Zbysio, Babcia Kazia i wujkowie ze Skarżyska Kamiennej on był maszynistą parowozów, był czas, że przyjeżdżali do nas, teraz czy żyją? nie wiem,
a wspomnień o Mirowie i Muranowie będzie więcej , już są napisane!
całuję
Mama j
21 grudnia 2013 - 9:31
Ja Cię też sławię , bo blogowanie ” nad poziomy wynosisz…” Pozdrawiam.
21 grudnia 2013 - 10:41
Andrzeju
dziękuję serdecznie, pozdrawiam
Jadwiga
3 października 2014 - 2:37
Z przyjemnością czytam ten blog, szczególnie na temat historii Woli, jako że mieszkałem na Świerczewskiego (Al. Solidarności) i Żelaznej od 1969 do 1981 r.
Kościół Przesuwany to była moja parafia, ale rzadko do niego chodziłem, preferując ten na Żytniej i Żelaznej. Pamiętam, jak ludzie opowiadali o operacji przesunięcia kościoła, która odbyła się w ciągu jednej nocy. Pamiętam, że przesuwano też w Warszawie o 180 stopni jakiś pałac, ale ta operacja byłą stopniowa i zajęła wiele tygodni.
W czytelni na rogu Świerczewskiego i Żelaznej też trochę czasu spędziłem, szczególnie gdy padało i byliśmy na wagarach, bo trudno było znaleźć przytulniejsze miejsce-chociaż czasem szliśmy też do pałacyku na placu Dzierżyńskiego, w którym znajdowało się Muzeum Lenina: właściwie nie było w nim żadnych autentycznych eksponatów i zawsze świeciło pustkami. A w restauracji „Gruba Kaśka” można było się tanio posilić!
3 października 2014 - 21:28
Jacku
do Biblioteki i Czytelni chodziłam regularnie gdyż mieliśmy stosunkowo małe mieszkanie a w Czytelni była atmosfera, lampy cisza, mogłam się uczyć, tam właśnie przygotowywałam się do matury 1964 w LO nr 45 przy ul. Smoczej 6.
Przesuwano nie tylko kościół ale też pałac na przeciwko Ogrodu Saskiego(?), tamte czasy, tamte ulice, jakiś inny świat mi przypomina, czy tylko młodość?
pozdrawiam
j
3 lutego 2018 - 10:59
Balsam na moje wspomnienia. Dobrze, ze jesteś i chce Ci się wspominać i jeszcze pisać o tym. Jestem związany z tymi miejscami: mieszkaliśmy na ul. Leszno 13 – mury się chwiały i groziło zawaleniem, uciekliśmy do udostępnionego mieszkania gościnnego w dyrekcji Monopolu Spirytusowego (dzisiejszy UW), później dostaliśmy przydział na pustostan w przedwojennym budynku na Świerczewskiego 93. Tam mieszkaliśmy wiele lat. Dziś znalazł tam siedzibę Teatr Kamienica. Ile twarzy, wydarzeń, wspomnień itd. Później przemianowali na al. Solidarności. Moja matka nazywała ją Leszno, a plac Dzierżyńskiego zawsze placem Bankowym. Przedwojenna marka.
21 lutego 2018 - 13:21
Josef
tamten dom, który wspominasz dla mnie był wspaniały znałam trzy osoby ciebie Ankę Łuszcz i Annę(?) Dmowską miały takie piękne duże mieszkania w oficynach
j
18 marca 2018 - 14:10
Historia miejsca opowiedziana z wielką precyzją, szczególikami, a dodatkowo wpleciona pięknie w narrację o rodzinie. Opowieść o bloku zbudowanym przez kobiety, oddaje atmosferę tamtych czasów. 🙂
23 marca 2018 - 9:25
Lidia
to moje miejsce na ziemi, moje wielokilometrowe marsze z ojcem, jego opowieści i znajomość rzeczy o prawie każdej kamienicy. To on rozbudził we mnie miłość do Warszawy, do mojego najpiękniejszego miejsca na ziemi.
Pozdrawiam
j
4 czerwca 2018 - 20:44
Lidia
tamte czasy były całkiem odmienne ale przez to, że my młodzi wspaniałe i to nic, ze nie było co jeść, ze ubierałyśmy się w rzeczy szyte własnoręcznie, czasy owiane sentymentem , młodością i radością!
Brakiem stresów!
j
20 listopada 2018 - 20:24
Witam,
Pani Jadwigo czy orientuje się Pani, czy budynek na ul.Leszno 27 w 1945 nadal istnieje i który to jest teraz budynek?
Pozdrawiam
29 listopada 2018 - 15:46
Marta
Istnieje, ale czy to jest ten sam sprzed wojny, czy po wojnie postawiono nowy, tego nie wiem
j